Sen Jagi trwa, Legia znów bez wygranej - podsumowanie 21. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

Jakub Królak
Śląsk Wrocław- Jagiellonia Białystok 0:1
Śląsk Wrocław- Jagiellonia Białystok 0:1 Angelika Wiatr
Kapitalny początek rundy notuje Jagiellonia - przed tygodniem białostoczanie ograli lidera z Warszawy, w sobotę zaś odprawili z niczym drugi w tabeli Śląsk i wskoczyli na jego miejsce. Grająca drugim składem Legia nie potrafiła pokonać Korony i z Kielc przywiozła tylko punkt, natomiast Lech, nie bez problemów, ograł u siebie Ruch. Co jeszcze działo się na ligowych boiskach? Zapraszamy na podsumowanie 21. kolejki T-Mobile Ekstraklasy.

Jaga górą w hicie, Lech z trzema punktami

Niezwykle ciekawie zapowiadał się sobotni pojedynek drugiego w tabeli Śląska z trzecią Jagiellonią. Hit kolejki rozpoczął się lepiej dla wrocławian, ale w 13. minucie na prowadzenie wyszli goście. Po ładnym dośrodkowaniu Modelskiego celnym uderzeniem popisał się Mackiewicz. W następnych minutach wyraźną przewagę osiągnęli gospodarze i raz po raz nacierali na bramkę Jagi, jednak nieprawdopodobnymi interwencjami popisywał się rezerwowy golkiper przyjezdnych, Krzysztof Baran. Mimo wielu dogodnych okazji Śląskowi nie udało się zdobyć choćby jednego gola i pierwsza domowa połowa wrocławian od blisko roku stała się faktem.

W znakomitym nastroju do Białegostoku wracali za to piłkarze Jagiellonii, bowiem start rundy w ich wykonaniu jest fenomenalny. Na stadionie lidera i wicelidera wywalczyli sześć punktów, strzelając cztery gole i tracąc tylko jednego. Dzięki temu w zaledwie tydzień podopieczni Michała Probierza awansowali z piątego na drugie miejsce i w tej chwili tracą zaledwie punkt do pierwszej Legii.

Po remisie w wyjazdowym meczu z Pogonią Lech wiedział, że w spotkaniu z Ruchem nie może pozwolić sobie na potknięcie. Trener Skorża postanowił zamieszać nieco w składzie i w porównaniu do meczu z Pogonią wymienił pięciu piłkarzy, dając szansę między innymi 18-letniemu Jakubowi Serafinowi. Już w 6. minucie szkoleniowiec poznaniaków mógł być zadowolony ze swojej decyzji, bowiem młody pomocnik znakomitym podaniem zapoczątkował bramkową akcję, którą wykończył najlepszy na boisku Sadajew. Do szatni Lech schodził z dwubramkowym prowadzeniem, gdyż do siatki trafił jeszcze Hamalainen. Wynik mógł być jeszcze wyższy, gdyby Kamiński wykorzystał karnego. Wydawało się, że obrona prowadzenia w drugiej odsłonie będzie dla Lecha formalnością, ale po zmianie stron "poznańska lokomotywa" z niewiadomych przyczyn wyhamowała, "Niebiescy" zaś zaczęli się rozpędzać.

Ataki chorzowian przyniosły skutek w 78. minucie, kiedy to Starzyński dokonał tego, czego nie potrafił zrobić Kamiński, a więc pewnie wyegzekwował jedenastkę. Nieco szczęśliwie Lech zdołał jednak dowieźć wynik do końca i zmniejszył stratę do Legii o dwa oczka. Ruch, choć z Poznania wyjechał bez punktów, zaprezentował się co najmniej przyzwoicie i z pewnością w walce o utrzymanie nie stoi na straconej pozycji.

Rekord w Bielsku, Wisła wciąż bez wygranej

Wisła, która przed tygodniem rozegrała bardzo słabe zawody w Gdańsku, chciała zaprezentować się zdecydowanie lepiej w domowym spotkaniu z Pogonią i powalczyć o pierwsze tegoroczne zwycięstwo. I choć gra "Białej Gwiazdy" rzeczywiście uległa poprawie, to jednak z "Portowcami" udało jej się tylko zremisować. Mecz zaczął się lepiej dla "Wiślaków", bowiem 24. minucie dobre dogranie Burligi efektownie wykończył Brożek. Na niekorzyść gospodarzy tuż przed przerwą rzut karny pewnie wykorzystał Robak.

W drugiej odsłonie, mimo licznych szans, żadnej z drużyn nie udało się przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść i mecz zakończył się podziałem punktów. Szczecinianie rok zaczęli od remisów z dwiema czołowymi drużynami (wcześniej zremisowali z Lechem), "Wiślacy" z kolei w meczach z ekipami z Pomorza wywalczyli tylko jedno oczko i spadli na piąte miejsce w tabeli.

Piątkowy mecz Podbeskidzia z Cracovią był wyjątkowy z jednego powodu – stadion Górali urósł o jedną trybunę i zwiększył swoją pojemność do blisko siedmiu tysięcy. Niestety, fanom bielskiej drużyny nie udało się zapełnić obiektu, ale nieco ponad cztery i pół tysiąca kibiców i tak było rekordem Podbeskidzia w Ekstraklasie. Na boisku historycznych momentów brakowało, goście objęli prowadzenie w 64. minucie, kiedy to Covilo wykorzystał błąd Peskovicia. Jednak "Pasy" nie dowiozły zwycięstwa do końca, bowiem kwadrans po trafieniu Bośniaka do wyrównania doprowadził Iwański, pewnie wykorzystując rzut karny. Dla byłego reprezentanta Polski było to trzecie trafienie w drugim wiosennym meczu i w zasadzie w pojedynkę zapewnił on swojej drużynie już cztery oczka.

Niewiele działo się w meczu dwóch Górników - z Łęcznej i Zabrze. Drużyna Jurija Szatałowa, po przeciętnym meczu w Bydgoszczy, chciała zrehabilitować się przed własną publicznością. Zabrzanie z kolei mieli nadzieję, że po remisie z Koroną uda im się sięgnąć po pierwsze wiosenne zwycięstwo. Co ciekawe, beniaminek przed tym spotkaniem był niepokonany na własnym stadionie, z kolei podopieczni Roberta Warzychy z dziesięciu wyjazdów przywieźli aż szesnaście oczek. Po sobotnim spotkaniu mogli dopisać sobie kolejne trzy punkty, bowiem trafienie Rafała Kosznika z 77. minuty zapewniło zabrzanom zwycięstwo. Dzięki niemu przesunęli się oni na szóste miejsce i od podium dzielą ich zaledwie cztery punkty. Łęcznianie natomiast spadli na dwunaste miejsce, dając się wyprzedzić Lechii.

Kolejna wpadka Legii, Zawisza znów na remis

Po niezłym spotkaniu z Wisłą, w którym Lechia zwyciężyła 1:0, Jerzy Brzęczek przestrzegał, że mecz z Zawiszą będzie trudniejszy. Szkoleniowiec gdańszczan miał rację, bowiem ostatnim w tabeli bydgoszczanom udało się wywieźć z Pomorza jeden punkt. Chociaż Biało-Zieloni przez większą część meczu przeważali i stworzyli sporo szans, ani Sebastian Mila, ani żaden z pozostałych piłkarzy, nie był w stanie zdobyć zwycięskiego gola. Mieszane uczucia po dwóch pierwszych tegorocznych spotkaniach mogą mieć kibice z Bydgoszczy – z jednej strony ich drużyna nie przegrała jeszcze meczu i nie straciła bramki, co biorąc pod uwagę jej jesienne występy jest dużym osiągnięciem, z drugiej strony wciąż czeka na pierwsze zwycięstwo i premierowego gola, a odrobić ogromną stratę do bezpiecznego miejsca będzie mogła jedynie wygranymi.

Po skromnej porażce z Ajaksem, która nie przekreśla szans legionistów na awans do 1/8 finału Ligi Europy, można się było spodziewać, że Henning Berg dokona zmian w składzie na mecz z Koroną. Norweski szkoleniowiec przeszedł jednak samego siebie i do boju posłał drużynę posłaną z jedenastu nowych zawodników, wśród których był m.in. debiutujący w Legii Norbert Misiak. Drugi garnitur mistrzów Polski zaprezentował się fatalnie i czternastej drużynie ligi nie był w stanie strzelić nawet gola, przez co do Warszawy wrócił z zaledwie jednym oczkiem. Występy drugiego składu Legii być może pomagają jej na międzynarodowej arenie, ale w Ekstraklasie ten manewr kosztuje ją mnóstwo punktów. Dość powiedzieć, że jeszcze 13 lutego przewaga warszawian nad drugą drużyną wynosiła trzy punkty, zaś nad trzecią – sześć. Teraz te liczby zmalały do, kolejno, jednego i trzech oczek. Jeśli więc Legia wyeliminuje w czwartek Holendrów, a Norweg nadal będzie tak chętnie korzystał ze zmienników, wkrótce możemy mieć nowego lidera.

W poniedziałek w Gliwicach Piast spotkał się z Bełchatowem. Ambicje obu zespołów sięgają gry w pierwszej ósemce, oba musiały jednak przełknąć gorzką pigułkę na inaugurację rundy – GKS uległ Podbeskidziu, zaś gliwiczanie okazali się gorsi od Ruchu. Mecz zaczął się lepiej dla gości, bowiem już w 14. minucie Arkadiusz Piech zdobył bramkę dla przyjezdnych. Co ciekawe, był to drugi wiosenny gol Piecha i drugi strzelony ze spalonego, bowiem również przed tygodniem sędzia uznał snajperowi Brunatnych nieprawidłowo zdobytą bramkę. Bełchatowianie mieli szansę spokojnie kontrolować mecz, ale dziesięć minut po golu Piecha czerwoną kartkę za brutalny faul ujrzał Telichowski. Piast znakomicie skorzystał z tego prezentu, choć GKS zdołał wybronić się do przerwy, po zmianie stron stracił trzy gole (jednego również ze spalonego) i do domu wracał bez punktów. Gliwiczanie zainkasowali trzy oczka i meldują się w grupie mistrzowskiej, Bełchatów natomiast zalicza trzecią porażkę z rzędu i spada na 10. miejsce.

Wyniki 21. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

  • Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:1 Cracovia
  • Wisła Kraków 1:1 Pogoń Szczecin
  • Górnik Łęczna 0:1 Górnik Zabrze
  • Lechia Gdańsk 0:0 Zawisza Bydgoszcz
  • Śląsk Wrocław 0:1 Jagiellonia Białystok
  • Lech Poznań 2:1 Ruch Chorzów
  • Korona Kielce 0:0 Legia Warszawa
  • Piast Gliwice 3:1 GKS Bełchatów

Statystyki 21. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

  • Liczba goli – 13
  • Średnia goli na mecz – 1,63
  • Zwycięstwa gospodarzy – 2
  • Remisy – 4
  • Zwycięstwa gości – 2
  • Żółte/czerwone kartki – 21/2
  • Liczba widzów – ok. 72 tys.
  • Średnia frekwencja – ok. 9 tys.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24