Słaby Lech nie potrafił odrobić strat. Bezbramkowy remis dał awans Islandczykom

Wojciech Maćczak
W dwumeczu z Nomme Kalju Lech również rozpoczął od porażki 0:1 na wyjeździe, ale w drugim spotkaniu zdołał odrobić straty i awansować dalej. Tym razem jednak optymistyczny scenariusz się nie powtórzył. Poznaniacy nie mieli pomysłu na sforsowanie defensywy Stjarnan. Piłkarze Mariusza Rumaka bezbramkowo zremisowali z islandzkim zespołem i pożegnali się z Ligą Europy.

Zespół z Islandii przyjechał do Poznania z jednym celem – obronić zaliczkę, wywalczoną przed tygodniem na własnym boisku. Było to bardzo wyraźnie widoczne od samego początku spotkania, gdy Stjarnan bronił się całym zespołem na własnej połowie, a jedynym nieco bardziej wysuniętym zawodnikiem był Ralf Toft. Strzelec jedynej bramki sprzed tygodnia nie dograł nawet do końca pierwszej połowy. Najwyraźniej jakieś względy zdrowotne sprawiły, że musiał zejść z boiska, a zastąpił go Heidar Aegisson.

Goście często ustawiali się nawet w dziesiątkę we własnym polu karnym, blokując kompletnie dostęp do własnej bramki. Poznaniacy nie potrafili znaleźć sposobu na sforsowanie gry defensywnej przeciwnika. W ciągu pierwszych dziesięciu minut stworzyli sobie trzy dobre sytuacje – najpierw do bramki głową nie trafił Kasper Hamalainen, później strzał Tomasza Kędziory obronił Ingvar Jonsson, a na koniec Vojo Ubiparip trafił tylko w boczną siatkę.

Kolejne minuty w wykonaniu poznaniaków przypominały walenie głową w mur. Strzały z dystansu trafiały w gąszcz nóg ustawionych we własnym polu karnym rywali. Wejścia w pole karne, czego bardzo często próbował Szymon Pawłowski, również kończyły się niepowodzeniami, bo przez zasieki Stjarnan nie dało się przedrzeć. Do tego poznaniakom słabo wychodziły dośrodkowania, zwłaszcza z prawej strony. Zarówno wspomniany Pawłowski, jak i Tomasz Kędziora zagrywali źle, najczęściej za mocno. Nieco lepiej wyglądał ten aspekt w wykonaniu lewego pomocnika Muhameda Keity, jednak skutek był podobny. Czyli żaden.

Z czasem przewaga Lecha przestała być aż tak przygniatająca. O ile do przerwy gracze Stjarnan skupiali się głównie na wybijanie piłki byle dalej od własnej bramki, a najlepiej w aut, o tyle w drugiej części spotkania zwietrzyli swoją szansę i zaczęli śmielej rozgrywać piłkę. Niewiele wniosły zmiany, przeprowadzone przez Mariusza Rumaka, czyli wprowadzenie na boisko Łukasza Teodorczyka oraz Gergo Lovrencsicsa.

Decyzje o roszadach w składzie były dziwne, choć zgodne z filozofią gry poznańskiego szkoleniowca. Oto bowiem na boisku pojawiło się dwóch ofensywnych graczy, zastępując Hamalainena oraz Keitę, a więc również zawodników przednich formacji. Goniąc wynik może lepiej było pokusić się o zdjęcie któregoś z obrońców, by osiągnąć liczebną przewagę pod bramką rywala i tym samym skuteczniej zaatakować. Takich rozwiązań jednak trener Lecha nie stosuje, najczęściej co by się nie działo zespół gra tym samym ustawieniem, ewentualnie z bardziej ofensywnymi lub defensywnymi założeniami.

Lech grało coraz bardziej nerwowo, a tymczasem to gracze Stjarnan mogli zdobyć bramkę i tym samym niemal przypieczętować awans do kolejnej rundy. W 66. minucie jeden z zawodników gości dobrze wyszedł prawą stroną boiska, dograł do środka do kompletnie niepilnowanego Aegissona, ten jednak zbyt długo czekał, a później, mając już na plecach obrońcę, oddał słaby strzał, obroniony przez Krzysztofa Kotorowskiego.

Kwadrans przed końcem spotkania Rumak zdecydował się na bardziej ofensywną zmianę, ściągając z boiska prawego obrońcę Tomasza Kędziorę, a w jego miejsce posyłając na plac gry Dawida Kownackiego. Młody zawodnik Lecha przed kilkoma dniami zaliczył dobre wejście w przegranym 2:3 meczu z Wisłą Kraków, mając udział przy strzeleniu obu bramek.

Tym razem jednak nie odmienił oblicza meczu. Co więcej, w końcówce zamiast zmasowanych ataków Lecha, oglądaliśmy więcej akcji zespołu gości. Fakt, że niewiele z nich zagroziło bramce Kotorowskiego, ale tak czy siak to Islandczycy prowadzili grę i byli bliżej strzelenia gola. Wywołało to ogromną dezaprobatę wśród zgromadzonych na trybunach kibiców, którzy wyrazili ją w gorzkich słowach, skierowanych do zespołu oraz szkoleniowca. „Czas na dymisję, hej Rumak czas na dymisję” zaintonował kocioł, a reszta stadionu odpowiedziała brawami.

Ciekawe, czy ich życzenie zostanie spełnione. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem, a to oznacza odpadnięcie Lecha z eliminacji Ligi Europu. Nie tak dawno wiceprezes „Kolejorza” Piotr Rutkowski stwierdził, że klub nie zamierza zwalniać Rumaka, chyba że ten nie awansuje do europejskich pucharów, albo się w nich skompromituje. Odpadnięcie z rozgrywek z półamatorskim zespołem z Islandii spełnia ten drugi warunek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24