- Będąc jeszcze w zarządzie "Dumy Pomorza", po rozstaniu z Pawłem Janasem zaproponowałem Pawłowskiego na stanowisko trenera pierwszego zespołu. Moja intuicja do ludzi, na której jeszcze się nie zawiodłem, podpowiadała mi, że będzie to odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. Nikt jednak nie był takim rozwiązaniem zainteresowany - zaznacza sternik klubu z ul. Oporowskiej.
Nie oznaczało to jednak, że wyrok na Levego zapadł jeszcze przed formalnym przejęciem sterów przez Żelema. Liczył, że uda się dokończyć sezon z ówczesnym szkoleniowcem. Jednak na mecz z Ruchem Chorzów we Wrocławiu zaprosił Pawłowskiego i zaproponował mu trzy warianty. Pierwszym z nich było zostanie pierwszym trenerem Śląska w ciągu najbliższych 24 godzin. Drugim przejęcie tych obowiązków od 1 lipca, a trzecim rozpoczęciie pracy w akademii, z możliwością przejęcia pierwszego zespołu w każdej chwili.
- Z Ruchem przegraliśmy 2:3 po słabej grze. Na godzinę 21 zaprosiłem więc czeskiego szkoleniowca na rozmowę i poinformowałem, że jego czas w Śląsku dobiegł końca - wspomina prezes.
Tak rozpoczęła się era Pawłowskiego. Legenda klubu wróciła, by pomóc w trudnym momencie, ale nikt nie spodziewał się, że od tamtego dnia, aż do dziś, "wojskowi" nie przegrają ani jednego z 17 meczów ligowych na własnym stadionie.
- Żaden inny trener nie był przeze mnie brany pod uwagę, choć nie brakowało osób, które podsuwały mi innych kandydatów. Nawet po wygraniu "grupy spadkowej" (9. miejsce - przyp. red.) usilnie wciskano mi Leszka Ojrzyńskiego, a nawet Ryszarda Tarasiewicza, który wtedy budził zainteresowanie klubów z Francji, a ostatecznie wylądował w Koronie - podsumował wątek trenerski Paweł Żelem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?