Stępiński dla Ekstraklasa.net: Muszę podążać drogą nakreśloną przez trenera

Daniel Kawczyński
- Trenerowi Mroczkowskiemu ufam bezgranicznie. Jeśli będę podążał drogą, którą mi nakreśli, to będzie z tego pożytek - mówi w rozmowie z Ekstraklasa.net, 17-letni napastnik Widzewa - Mariusz Stępiński.

To już drugie spotkanie, w którym tracicie na początku dwie bramki i to w przeciągu zaledwie minuty! Chyba, gdy następuje pierwszy gwizdek, myślami jesteście jeszcze w szatni...
Już starcie z Ruchem zapowiadało, że możemy mieć problem i tracić bramki w pierwszych fragmentach. Z Piastem także nam się to przytrafiło, ale w końcówce dopisało szczęście. Z Wisłą los już się nie uśmiechnął. Na pewno koniecznie trzeba lepiej wchodzić w mecz. Jutro przyjeżdża tutaj Lech, z którym odrobienie tak dużej straty może okazać się po prostu niemożliwe. Dlatego nie możemy pozwalać sobie na takie wpadki. Koniecznie trzeba popracować na treningach.

Zarówno z Wisłą jak i z Jagiellonią, odpowiedzialność za stratę bramek leżała na barkach obrońców. Do niedawna była to bardzo pewna formacja. Co się teraz stało?
Moim zdaniem blok obronny jest jeszcze na etapie zgrywania się. Dwóch nowych stoperów - Thomas Phibel i Sebastian Duda grali ze sobą dopiero drugi mecz. Nie liczę sparingów, bo to inna bajka niż liga. Jak pamiętamy, latem posypała nam się cała defensywa, łącznie ze stoperami. Trzeba było wszystko wymienić. Cierpliwość jednak popłaca, a czas działa w tym przypadku na naszą korzyść. Mam nadzieję, że wkrótce osiągniemy tak wysoki poziom zgrania, że nie będziemy tracić tylu bramek.

Pierwsze minuty w Białymstoku układały się jednak po waszej myśli.
Mieliśmy na początku trzy znakomite sytuacje. Ich niewykorzystanie to nasz grzech. Szkoda, bo mieliśmy wtedy przewagę. Potem coś się posypało. Ale cóż... piłka to sport przewrotny i na tym polega jej piękno. Ten kto strzeli bramkę ma przewagę, jest spokojniejszy, prowadzi. Z drugiej strony wystarczy moment nieuwagi, przegrany pojedynek jeden na jeden, by spotkanie wymknęło się nam spod kontroli. Za moment straciliśmy drugą bramkę i musieliśmy gonić wynik.

Zasłużyliście na remis?
Raczej tak. Pierwsza połowa przebiegała pod dyktando Jagiellonii, druga już pod nasze. Ta suma się więc zrównała, także wynik jest sprawiedliwy. Oczywiście dla gospodarzy, to przegrany remis. To niewyobrażalne wygrywać u siebie 2:0, a potem zremisować i stracić dwa punkty. Wiem jak to jest, bo nieraz przyszło mi się z tym zmierzyć. Wiem jednak również co to znaczy przegrywać 0:2 i podnieść się do 2:2. Wtedy ten punkt naprawdę cieszy i ma dużą wartość.

To był ten widzewski charakter?
No można trochę do tego nawiązać, aczkolwiek wiadomo, że nie ma to porównania z Widzewem lat 90'. Wszyscy pamiętamy mecz z Legią, kiedy Widzew przegrywając 0:2, potrafił odmienić losy meczu w ostatnich 10 minutach i wyjść na 3:2. My jednak spróbujemy chociaż w małym stopniu nawiązać do historycznej gry Widzewa. Myślę, że to co pokazaliśmy w Białymstoku można jak najbardziej zapisać na plus.

Krytycy twierdzą, że znowu mieliście szczęście.
Wszędzie są osoby, które będą chciały krytykować. Przed sezonem skazywali nas na spadek. Kiedy po 4. kolejce mieliśmy komplet punktów również nie byli nam przychylni. Zawsze będą doszukiwać się naszych potknięć i to wykorzystywać. My nie powinniśmy się tym przejmować.

Ten mecz miał wielkiego bohatera. W 88. minucie Widzew przegrywał 1:2. Nagle wprowadzony trzy minuty wcześniej Mariusz Stępiński pakuje piłkę do siatki i ratuje punkt. Prawdziwe wejście smoka!
Wszedłem na sześć minut i prawdę mówiąc zrobiłem to, co do mnie należy. Po to wchodziłem na murawę. Trener miał widać przysłowiowego nosa. Udało mi się strzelić, przyczyniłem się do remisu, co cieszy przede wszystkim.

Trener powiedział ci: "Mariusz wchodzisz na boisko. Strzelisz bramę i mamy punkt"?
(śmiech). Na pewno we mnie wierzył! Wcześniej planował wprowadzić Krystiana Nowaka, ale gdy zdobyliśmy bramkę kontaktową, plany się pozmieniały. W 85.minucie posłał mnie na boisko. Życzył powodzenia i się udało.

To już twój drugi gol w Ekstraklasie. Nieźle jak na 17-latka...
Drugi gol w tym sezonie, drugi w karierze w Ekstraklasie i pierwszy na boiskach rywali. Trzeba się cieszyć, ale to już jest historia. Trzeba iść dalej, pracować i myśleć o kolejnych bramkach.

Kilka godzin po meczu w Białymstoku i długiej podróży powrotnej, zagrałeś w Młodej Ekstraklasie i zdobyłeś bramkę. Nie oszczędzasz się.
Staram się grać jak najwięcej w Młodej Ekstraklasie, by zachować regularność występów. Gdy więc w pierwszej drużynie zaliczam krótkie występy, wykorzystuję to na grę z młodszymi kolegami. Jakby nie spojrzeć, nie gram tam tak często. Dotąd zaliczyłem trzy mecze i to niepełne.

Nie masz żalu, że grasz tak rzadko?
Wiadomo, że każdy chciałby grać jak najwięcej. Decyzja należy jednak do trenera, on o wszystkim decyduje. Może uważa, że jestem jeszcze zbyt młody... W każdym razie ufam mu bezgranicznie. Jeśli będę podążał drogą, którą mi nakreśli, to będzie z tego jakiś pożytek.

Mariusz Rybicki zagrał już drugi mecz w wyjściowej jedenastce. Nie zazdrościsz mu?
W drużynie absolutnie nie ma miejsca na zazdrość. On grał teraz dwa mecze pod rząd w pierwszym składzie, ale za rok to ja mogę zagrać dwukrotnie od początku. To wszystko się zmienia. Rywalizacja musi być. To najlepszy środek na podnoszenie umiejętności. Trzeba ciężko trenować i dawać z siebie wszystko.

Stworzysz z "Rybą" duet napastników?
To już pokaże i zweryfikuje boisko. Wszystko zależy od trenera. Jeżeli gramy razem, staramy się pokazać jak najlepiej i w przyszłości może coś z tego wyniknąć dla Widzewa. Nie chcę tu jednak nas oceniać.

Śmiało można powiedzieć, że Widzew młodzieżą stoi.
Bez dwóch zdań. Jak nie ma pieniędzy w klubie, to trzeba stawiać na młodych zawodników. Taka jest wizja Widzewa i jak na razie wszystko zmierza w dobrym kierunku. Młodzi zbierają doświadczenie na boiskach Ekstraklasy i wkrótce może na tej bazie powstać naprawdę bardzo dobra drużyna. O wiele lepiej jest przecież postawić na własnego wychowanka, niż ściągnąć drogiego obcokrajowca, który może się nie sprawdzić. Cieszę się, że nie tylko my wychodzimy z takiego założenia, ale również inne kluby z Ekstraklasy.

Wśród widzewskiej młodzieży nie brakuje cudzoziemców. Czemu akurat wybierają Widzew?
Chcą po prostu grać, pokazać się. W Widzewie młodzi zawodnicy dostają swoją szansę i na pewno jest to duży aspekt, by przyjść do tego klubu.

Z Alexem i Emersonem chyba macie wesoło.
No tak. Wszyscy zawodnicy pochodzący z rejonów Ameryki mają bardzo dobry charakter. Czuć w nich ten południowy luz. To jest naprawdę fajne i szczerze ich za to podziwiam.

Imprezujecie w wolnych chwilach?
(śmiech) Nieee. Młodzi piłkarze nie imprezują. Muszą zająć się graniem i treningami.

Piwa też nie pijesz?
(śmiech) W dwóch ostatnich spotkaniach grałem z koszulką bez reklamy Harnasia. Niech więc to będzie znak, że nie piję.

Radosław Mroczkowski to dobry tatuś widzewskich dzieciaków?
Zdecydowanie. Współpracował wcześniej z młodzieżą. Wie jak traktować młodych graczy i jak ich zmotywować do pracy. Razem bardzo dobrze ze sobą współpracujemy i wspieramy, co zresztą widać na boisku i w tabeli. Zawsze trzyma rękę na wszystkim. Nie reaguje impulsywnie w nerwowych sytuacjach, do wszystkiego podchodzi spokojne. Zawsze ma chłodną głowę, co jest bardzo ważne. Ze wszystkiego stara się wyjść obronną ręką.

Myślicie już, by wkrótce znaleźć klub z którym powalczycie o jak najwyższe cele?
Nieprawda. Młodzież po prostu walczy o to, by zapewnić sobie byt. Oczywiście nie jest tak, że młody zawodnik chce grać w Widzewie do końca życia. Klub można nosić w sercu, kibicować mu. Jednak nie oszukujmy się. Polska liga nie jest najsilniejsza, a marzeniem każdego gracza jest gra w najlepszych ligach w Europie i na świecie. Każdy chce się wybić jak najwyżej. Hiszpania, Anglia, Włochy, Francja, Niemcy - to cele każdego piłkarza.

A ty gdzie byś chciał zagrać?
Moje marzenie to Premier League i chciałbym kiedyś zasilić szeregi jednego z angielskich zespołów. To takie moje małe marzenie. Oczywiście wiem, że czeka mnie długa i daleka droga ze względu na przeskok między polską a angielską ligą. Na pewno nie od razu tam trafię z naszej Ekstraklasy.

Czytałem, że na oku miał cię Manchester United. Czyżby twój sen wkrótce się spełnił?
Trochę to było przekręcano. Dziennikarz zapytał mnie, czy nie martwię się, że w przyszłości nie będę miał tylu ofert. Ja odpowiedziałem tylko, że na meczu kadr U-19 Polska - Holandia byli skauci Manchesteru United. Oczywiście oglądali pewnie zawodników z Anglii, a nie mnie, aczkolwiek nie zaszkodzi się dobrze zaprezentować. Mi to się udało. Tak myślę.

Po świetnym występie na mistrzostwach Europy dostałeś jednak parę ofert.
Wokół młodego zawodnika, który regularnie pojawia się w kadrach młodzieżowych zawsze pojawiają się oferty. Akurat grałem dość często, więc coś się pojawiło. Zostałem jednak w Widzewie i dalej chcę reprezentować ten klub.

Nie ciągnie cię na zachód?
Nie chciałbym od razu rzucać się na głęboką wodę. Potrzebuję jeszcze zebrać trochę doświadczenia w Ekstraklasie, strzelać bramki. Gdy już przyjdzie wyjechać, to tylko do zespołu, gdzie będę mógł regularnie grać w pierwszym zespole, a nie w drużynie młodzieżowej. Myślę, że to najlepsza droga rozwoju dla młodego gracza.

Jesteś nominalnie napastnikiem, ale dzisiaj cenieni są gracze uniwersalni. Nie chciałbyś spróbować swoich sił na innej pozycji?
Raczej nie. Najlepiej czuję się jako klasyczna dziewiątka i tam też najlepiej się prezentuję. Piłka już tak poszła do przodu, że ten wariant jest już popularny niemal we wszystkich ligach zagranicznych. Kluby dążą bowiem do dużego zagęszczenia w środku pola.

Jest jakiś zawodnik na którym się szczególnie wzorujesz?
Nie mam ulubionego. Podpatruję wszystkich graczy, a szczególnie tych najlepszych na poszczególnych pozycjach i od każdego staram się czerpać to, co najlepsze. Każdy ma ciekawą historię, pracuje i walczy w drodze szczyt, przeżywa sporo wyrzeczeń.

Jak godzisz piłkę ze szkołą?
Nie jest na pewno łatwo. Uczę się jednak na zasadzie indywidualnego toku nauczania i nie ma na szczęście problemu, by pogodzić te dwie rzeczy.

Za rok matura...
Trzeba się przygotować. Wiadomo, że teraz piłkarz bez matury jest bezwartościowy. Po zakończeniu kariery nie może się właściwie nigdzie ruszyć. Bez niej ciężko się nawet dostać na portiernię.

Pierwsze piłkarskie kroki stawiałeś w Piaście Błaszki, podobnie jak Marcin Kaczmarek. Zresztą nie jesteście jedynymi byłymi piłkarzami tego klubu, którzy zagrali w Ekstraklasie. Czy to taka mała wylęgarnia talentów?
(śmiech). Nie wiem jaka jest tego przyczyna. Może jemy tam jakieś inne jedzenie, pijemy inną wodę? Nie wiem. Trzeba się jednak z tego cieszyć. To małe miasteczko w stu procentach kibicuje Widzewowi i każdy młody chłopak marzy, by kiedyś zagrać w Łodzi.

Dajesz młodym chłopakom jakieś rady?
O to niech zapytają Marcina Kaczmarka. On jest już doświadczony, a ja jeszcze jestem za młody, by udzielać komuś porad.

Brakuje wam dopingu na stadionie?
Ciągle ubolewamy nad tym, że trwa protest. Chcielibyśmy, by kibice porozumieli się wreszcie z klubem. Wiem jednak, że są bariery, których nie da się przeskoczyć. Ci co jednak przychodzą, starają się stworzyć dobrą atmosferę. Bardzo nam pomagają. Każdy kibic jest dla nas na wagę złota.

Rozmawiał Daniel Kawczyński / Ekstraklasa.net

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24