Sylwester Cacek ma rację, sprzedając herb Widzewa [KOMENTARZ]

Dariusz Kuczmera/Dziennik Łódzki
Sylwester Cacek
Sylwester Cacek Fot. Dariusz Cmigielski / POLSKA
Nie dołączam do chóru, który w tonacji B-dur krytykuje Sylwestra Cacka za decyzję o sprzedaży herbu Widzewa. Właściciel klubu zasługiwałby na potępienie, gdyby chciał zmienić lub zlikwidować historyczne logo. A przecież o tym mowy nie ma.

Nie dołączam do chóru, który w tonacji B-dur krytykuje Sylwestra Cacka za decyzję o sprzedaży herbu Widzewa. Właściciel klubu zasługiwałby na potępienie, gdyby chciał zmienić lub zlikwidować historyczne logo. A przecież o tym mowy nie ma. Decyzja prezesa to nie jest akt desperacji, a raczej oferta handlowa lub sygnał do wierzycieli poprzez ujawnienie rezerw finansowych klubu. Co prawda w ofercie używane jest słowo "sprzedaż za 2,5 mln zł", ale ja skłaniałbym się do określenia "wynajem prawa do herbu", bo umowa może obowiązywać przez pięć lat i po tym okresie Sylwester Cacek gwarantuje sobie prawo odkupienia.

Przecież nikomu właściciel klubu nie broni, by na herbie zarobił na przykład 5 mln zł. Wystarczy mieć pomysł na taki interes. Przed laty, gdy prawa do herbu Widzewa jeszcze nie były zastrzeżone, wydawałem almanachy klubu, a logo z datą 1910 widniało na okładkach książek.

To właśnie logo i zawartość były magnesem i ludzie kupowali książki o historii Widzewa. Oczywiście kochany fiskusie dochody z moich książek były beznadziejnie małe w porównaniu z dzisiejszą wyceną herbu, ale... Teraz można wykupić herb za 2,5 mln i zrobić dobry interes. Wystarczy wyprodukować 100 tysięcy kompletów koszulek, pościeli, długopisów, znaczków z gadżetami, do kosztów produkcji dodać 25 zł i już inwestycja się zwraca. Kup herb na 5 lat, zapłać klubowi, sam zarób!

Wyobraźmy sobie sytuację, że Real Madryt sprzedaje prawa do swego herbu na 5 lat, gwarantując odkupienie po tym czasie praw przez Florentino Pereza. Kolejka po herb byłaby długa jak rządek po mięso na kartki w 1981 roku w sklepie na dołku przy ul. Zachodniej. Szejkowie z Kataru pobiliby się w tym rządku, bo każdy wie, że na herbie Realu można zarobić.

Problem łódzkiego klubu tkwi w tym, że chętnych na logo Realu byłoby wielu, a nie ma na ziemi 100 tys. osób, które kupiliby 100 tys. kompletów koszulek, pościeli, et-cetera. Mimo, że na wszystkich produktach widniałby historyczny herb Widzewa. Pomysł ze sprzedażą herbu (choć będę się upierał, by nazywać ofertę wynajmem) przypomina jako żywo dajmy na to, wypuszczenie akcji czy cegiełek na rzecz klubu. Takie przedsięwzięcia obrazują, ilu ludzi jest zainteresowanych tą właśnie marką.

Sylwester Cacek zapewne nie sprzedawałby, pardon, oferował do wynajmu praw do herbu, gdyby klub miał inne aktywa. Chociażby w postaci zdolnych piłkarzy. Przed laty, jak Widzew miał problemy, zostałby sprzedany Tomasz Łapiński czy Artur Wichniarek i dziura w budżecie byłaby załatana. Na sprzedaży Macieja Krakowiaka dziś można zarobić jeszcze niewiele.

Widzew mógłby też ratować swój budżet sprzedażą biletów, ale na tym nie może zarabiać, bo nie ma stadionu, a na mecze do Byczyny jeździ niewielu kibiców. Nawet nie może zarabiać na organizowaniu wesel w klubowej kawiarni, co kiedyś było dość częste, bo kawiarni też już nie ma. Sylwester Cacek często podejmuje kontrowersyjne decyzje, ale ta o wynajmie praw do logo jest super! Tylko czy ktoś się skusi?

Dziennik Łódzki

Więcej o 1. LIDZE

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24