Szybka kontra: Modły o przewidywalność

Sebastian Czapliński
Stanislav Levy - jeden z "bohaterów" piątkowego wieczoru w Poznaniu
Stanislav Levy - jeden z "bohaterów" piątkowego wieczoru w Poznaniu Ryszard Kotowski
Nasza liga jest nieprzewidywalna. Wie to każdy. Tylko w Polsce, lider może przegrać z pretendentem do spadku, a w Pucharze Polski odpaść z rywalizacji już na początku „turnieju”, zostając wyeliminowanym przez V-ligowego „King Konga” jak często zwykł mówić znany polski satyryk Marcin Daniec. Typowa polska kolejka ligowa, także nie byłaby „typową”, gdyby nie padł w niej jakiś „nietypowy” wynik. No i padł. W Poznaniu…

To co zrobił w piątek Śląsk Wrocław z Lechem Poznań można nazwać „rzezią w mroźną noc”. Wszystkie części „Teksańskiej masakry piłą mechaniczną” były przy tym, dla kibiców Lecha Poznań, jak kolejny odcinek przygód Muminka i jego muminkowej rodzinki. 0:3 na własnym boisku ze Śląskiem Wrocław, który jeszcze nie tak dawno upokarzał się w meczach z mistrzem Czarnogóry i dostawał prawdziwą lekcję futbolu od piłkarzy z Niemiec, czy Szwecji jest wynikiem KOMPROMITUJĄCYM! 0:3 z zespołem, który nie wygrał w lidze od miesiąca… To nie jest 0:1 po bramce z rzutu karnego, to nie jest 0:2 po dwóch bramkach ze spalonych… To jest 0:3! A mogło być i jeszcze więcej, gdyby Przemysław Kaźmierczak zamiast w słupek, uderzył piłkę w światło bramki.

Lech w tym spotkaniu nie istniał. Duża w tym zasługa zawodników z Wrocławia, którzy zupełnie zdominowali plac gry. Nawet trener gości - Stanislav Levy, nie do końca wiedział co dzieje się na boisku i najzwyczajniej w świecie zemdlał (dla mnie było to ewidentne omdlenie spowodowane zbyt dużym szokiem). Po meczu tłumaczył jednak, że zemdlał, ponieważ, przed spotkaniem zapomniał uzupełnić płynów... (mając na uwadze ostatnią „aferę alkoholową” w Śląsku, powinien bardziej skupiać się na wypowiadanych słowach).

W poprzednim tygodniu rozmawiałem z zawodnikiem Piasta Gliwice – Fernando Cuerdą, który mówił, że - „W Ekstraklasie każdy może wygrać z każdym, a to zdecydowanie uatrakcyjnia ligowe rozgrywki, nadając im dramaturgii i niespodziewanych wyników”... Szkoda tylko, że właśnie te niespodziewane wyniki nie świadczą o dobrym poziomie rozgrywek w Polsce, tylko o tym, że ten poziom jest żenujący. Bo jak nazwać rozgrywki dobrymi, kiedy okazuje się, że w jednej kolejce można wygrać 4:0 z zespołem zdecydowanie wyżej sklasyfikowanym w ligowej tabeli, aby w następnej serii gier, nie mieć nic do powiedzenia w starciu z drużyną, która ostatni raz wygrała mecz 20 października (patrz Widzew Łódź vs. Korona Kielce).

Zastanawia mnie też jeszcze jedna sprawa. Jakim cudem na trenerskiej ławce Lecha wciąż zasiada Mariusz Rumak? Przejął zespół, który wygrywał w Lidze Europy z Manchesterem City i eliminował z tych samych rozgrywek Juventus Turyn. A dziś? Największy sukces Rumaka? Wyeliminowanie Chazaru Lenkoran z Ligi Europy. Brawo! Za niedługo będziemy cieszyć się z faktu, kiedy nasi piłkarze będą remisować z „pastuszkami” z Wysp Owczych i wygrywać w piłkarskich thrillerach z bankierami z San Marino. Jedyną rzeczą, jaka broni w tym momencie trenera Rumaka jest to, że nie ma kim grać. Nie ma Rudnevsa, nie ma Stilicia, nie ma Krivetsa… A obecni piłkarze Lecha? Oni dziś prezentują mniej więcej taką formę, jaką prezentują polscy skoczkowie narciarscy. Siadają na belce no i jadą… Zapominają o wyjściu z progu, o locie… Aby jak najbezpieczniej wylądować. No kurczę! Jakbym widział „naszych” w tegorocznej edycji europejskich pucharów!

Być może (nie tylko w Lechu) uświadomią sobie, że aby osiągnąć sukcesy w Europie i aby w ligowych rozgrywkach nie przegrywać z zespołami z dolnych rejonów tabeli, trzeba mieć do tego odpowiednich ludzi. Za odpowiednich ludzi trzeba zapłacić, ale później ci odpowiedni ludzie w jakiś sposób zwrócą zainwestowane w siebie pieniądze. I na ławce rezerwowych zamiast Rumaka, będą mogli usadowić nawet i swoją teściową, bo prawdziwi piłkarze poniżej pewnego poziomu na pewno nie zejdą.

Na samo zakończenie chciałbym przytoczyć pewną anegdotę o sytuacji, która jeszcze kilka lat temu miała miejsce w większości ligowych zespołów. Być może jest ona odpowiedzią na to dlaczego w Polsce wciąż nie możemy mieć drużyn piłkarskich z prawdziwego zdarzenia. W pewnym klubie, do pokoju prezesa wchodzi trener i mówi: - Panie prezesie. Nasza sytuacja jest dramatyczna. Po 15 kolejkach mamy zaledwie 12 pkt. Aby się utrzymać potrzebujemy bramkostrzelnego napastnika, kilku dobrych defensorów i rozgrywającego z prawdziwego zdarzenia. Musi Pan wyłożyć około 5 milionów, na te transfery, bo inaczej „kaplica”. Prezes wyjął cygaro z ust i mówi: - Tylko widzisz Włodziu… Za 5 milionów, to ja mam 15 pkt w lidze…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24