Tom Hateley: Nie czuję presji ojca i dziadka

Jakub Guder / Gazeta Wrocławska
Tom Hateley
Tom Hateley Tomasz Hołod / Polskapresse
- Koncentruję się na tym, co jest teraz. Nie ma to znaczenia, czy we Wrocławiu jest szansa zostać krótko, czy długo. Obie możliwości biorę pod uwagę. Zobaczymy, jak wszystko dalej się potoczy - mówi testowany przez Śląsk angielski piłkarz Tom Hateley.

Kiedy pierwszy raz dowiedział się Pan, że jest możliwość, by grać w Śląsku?
Z menedżerem rozmawialiśmy pierwszy raz o tym jakiś tydzień temu. Konsultowałem się też z moim przyjacielem Henrikiem Ojamą, który gra w Legii Warszawa (obaj piłkarze mają tego samego agenta - przyp. JG). Grałem razem z nim w Motherwell, a teraz pytałem o Polskę. Mówił same dobre rzeczy, więc postanowiłem tu przyjechać.

To była trudna decyzja, by zamienić brytyjski futbol na polski?
Nie. Oferta przyszła z Polski, a ja podjąłem nowe wyzwanie. Jestem bardzo podekscytowany. Póki co o Śląsku tak naprawdę wiem tylko tyle, ile usłyszałem w poniedziałek. Zwiedziłem trochę miasto, byłem na Rynku, widziałem stadion - jest piękny. To będzie przyjemność grać na nim. Wiem, że WKS to solidny klub z wieloma wspaniałymi kibicami.

Cztery lata grał Pan w szkockiej ekstraklasie, a potem zdecydował się Pan zamienić ją na angielską Division One (trzeci poziom w Anglii). Dlaczego?
Zaczynałem przygodę z piłką w angielskim Reading, z którego do Szkocji wyjechałem, mając 18 lat. Wtedy chciałem grać jak najwięcej, zdobywać doświadczenie, a potem wrócić do jednej z angielskich lig - Division One, Championship czy Premier League. Gdziekolwiek. Dostałem ofertę nowego kontraktu z Motherwell, ale zdecydowałem się na kilka miesięcy wrócić do Anglii, do grającego niżej Tranmere Rovers, żeby zwyczajnie cieszyć się tam grą. No i zadzwonił telefon, żeby przyjechać tutaj. W Szkocji spędziłem dobry okres, ale teraz mam przed sobą nowe wyzwanie.

Żałuje Pan decyzji o powrocie ze Szkocji do Anglii?
Niespecjalnie. Spędziłem w Motherwell cztery dobre lata, grałem w Lidze Europy, w eliminacjach Ligi Mistrzów, finale Pucharu Szkocji. Powrót do Anglii miał być kolejnym krokiem, gdybym kiedyś chciał trafić na przykład do Premier League. Chciałem spróbować też czegoś nowego. Zresztą poziom Division One i ligi szkockiej jest bardzo podobny. W obu ligach gra się bardzo szybko, fizycznie. Szczerze powiedziawszy, to wielu różnic nie ma. Henrik (Ojamaa - przyp. JG) mówił mi, że tutaj tempo gry jest wolniejsze.

To może polska liga nie jest najlepszym wyborem.
Lubię mieć piłkę, grać technicznie, podejmować decyzje na boisku. Wydaje mi się, że to są moje dobre strony, a gra tutaj może być dobrą okazją, żeby rozwinąć też inne umiejętności.

W którym miejscu boiska czuje się Pan najlepiej?
Ja jestem zadowolony, jeśli tylko gram. Zaczynałem jako defensywny pomocnik, ale ostatnio grałem jako prawy obrońca. To naprawdę nie ma dla mnie większego znaczenia. No, może na bramce nie czuję się najlepiej (śmiech).

Pamięta Pan braci Paixao?
Tak - w Szkocji grali w Hamilton. Obaj są dobrymi zawodnikami. Mierzyliśmy się ze sobą chyba dwa lata temu, ale potem obaj wyjechali. Pamiętam jednak tamte mecze, bo spotkania Hamilton - Motherwell to w Szkocjitakie lokalne derby.

Trudno było ich rozróżnić na boisku?
Nie miałem pojęcia, który jest który (śmiech).

Ma Pan teraz jakieś inne oferty?
Mój menedżer rozmawiał z innymi klubami z Anglii i z zagranicy, ale zostawiłem mu tę sprawę. Śląsk jest dla mnie teraz priorytetem. To duży klub, który zmierza w dobrą stronę. Nie byłoby mnie tu, gdybym nie wiązał z nim przyszłości.

Wrocław to miejsce, w którym mógłby Pan zostać na przykład 2-3 sezony, czy cały czas myśli Pan o powrocie na Wyspy?
Mam 24 lata i jeśli mam być szczery, to nie skupiam się aż tak na przyszłości. Koncentruję się na tym, co jest teraz. Nie ma to znaczenia, czy we Wrocławiu jest szansa zostać krótko, czy długo. Obie możliwości biorę pod uwagę. Zobaczymy, jak wszystko dalej się potoczy.

Na ile procent może Pan określić swoje szanse, że zostanie we Wrocławiu?
Nie mam pojęcia. Wszystko powinno się wyjaśnić w ciągu kilku najbliższych dni.

Rozmawiał Pan z ojcem o przenosinach do Wrocławia?
Oczywiście. Każdego dnia rozmawiamy ze sobą. Powiedział, że powinienem spróbować swoich sił tutaj, jeśli chcę pokazać się w europejskiej piłce. On sam wiele grał za granicą - we Francji, we Włoszech.

Czy dzięki temu, że Pana ojciec jest byłym graczem Glasgow Rangers, było Panu łatwiej zaczynać w Szkocji niż w Anglii?
Kiedy trafiłem do Motherwell, prasa oczywiście pytała mnie o mojego tatę, ale dla mnie to nie miało znaczenia. Ja chciałem tylko grać, nabierać doświadczenia, uczyć się jak najwięcej. Myślę, że to mi się udało.

Pana dziadek i ojciec są niepocieszeni, że jest Pan defensywnym zawodnikiem?
Chyba nie ma to dla nich znaczenia. Zresztą, gdy byłem bardzo młody, to zaczynałem jako napastnik, ale potem przesuwałem się na boisku do tyłu. Dla mnie to lepsza sytuacja, bo oni obaj byli napastnikami, strzelali sporo goli, a ja mam na boisku teraz inne zadania. Mam mniejszą presję i mogę się skupić tylko na tym, co ja robię. Czuję dumę ze swojego nazwiska, ale ja jestem "defensywnym Hateleyem" (uśmiech).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24