Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tiki-taka Wojciecha Stawowego. Marzenia kontra rzeczywistość

Paulina Szczerkowska/Dziennik Łódzki
Wojciech Stawowy
Wojciech Stawowy Piotr Krzyżanowski / Polska Press Grupa
Widzew Łódź w sobotę przegrał kolejny mecz i "umocnił się" na pozycji czerwonej latarni ligi. Mimo kolejnej porażki Wojciech Stawowy nie zamierza zmieniać swojej taktyki gry.

Kiedy Johan Cruyff ponad 27 lat temu wprowadził do stylu gry FC Barcelony strategię polegającą na utrzymywaniu się przy piłce i wymianie dużej ilości podań, to nikt nie spodziewał się, że tiki-taka kiedykolwiek będzie spędzała sen z powiek łódzkim kibicom. Barcelona pod wodzą Holendra zdobyła cztery mistrzowskie tytuły z rzędu, a później jeszcze Puchar Europy. Można więc powiedzieć, że to taktyka marzenie.

W końcu im dłużej utrzymujemy się przy piłce, tym mniej czasu na konstruowanie akcji ma rywal. Problem w tym, że rywale Widzewa wcale nie potrzebują dużo czasu. W sobotnim meczu z Flotą na przykład wyspiarzom wystarczyły dwa podania, aby Arkadiusz Reca minął Krakowiaka i strzelił do pustej siatki.

Trener Wojciech Stawowy od początku swojej pracy w Widzewie mówił, że ma własną wizję gry. - Ktoś powie, że Stawowy będzie chciał w Łodzi rozgrywać swoją tiki-takę i pykać sobie piłkę. Nie, my musimy szybko zacząć grać w sposób przede wszystkim skuteczny – mówił przed sezonem w wywiadzie dla portalu widzewtomy.net. - I uspokajam kibiców, że nie będą przychodzili na mecze drużyny, która będzie grała na zasadzie: z lewej do środka, ze środka do prawej, do bramkarza i od nowa. Będziemy grali różnorodnie, nigdy na zasadzie chaosu, tylko według planu.

Te wizje trenera ciągle należą tylko do sfery marzeń, a grę Widzewa niestety najłatwiej określić „pykaniem sobie piłki”. Najgorsze jest jednak to, że podczas tego „pykania” zdarza się cała masa błędów. W sobotnim meczu w Świnoujściu strata goniła stratę i tylko mniejsza skuteczność wyspiarzy uchroniła Widzew przed blamażem podobnym do tego z Legnicy. Zawodnicy z Łodzi w kilku akcjach mogli niemal asystować przy golach Floty. Granie technicznej piłki, jeśli dysponuje się takim materiałem ludzkim, wydaje się niemal niemożliwe.

Kolejny problem to waleczność i zaangażowanie w wydarzenia boiskowe. Piłkarze Widzewa ciągle powtarzają, że zależy im na utrzymaniu i nie chcą mieć w CV spadku z kolejnej ligi, ale na boisku ciężko to zauważyć. Tiki-taka to przecież nie tylko podania piłki, ale także ruch. A widzewiacy na boisku biegają mało i każda decyzja wydaje się być podejmowana za wolno.

Najgorsze jest chyba jednak to, że każda drużyna I ligi dokładnie wie jak będzie grał Widzew. Po meczu z Flotą w ogóle nie krył się z tym trener Romuald Szukiełowicz.

- Całą taktykę mieliśmy ustawioną pod Widzew, który dobrze rozpracowaliśmy.Wiedzieliśmy, że będą grać od tyłu, z wieloma podaniami, bez czekania na kontry – mówił na pomeczowej konferencji. Trudno być optymistą, kiedy nawet ligowi średniacy nie mają problemu z rozszyfrowaniem Widzewa. Łodzianie wcale nie utrudniają im zadania, a wielokrotnie sami podają piłkę pod nogi rywali.

Trenera oczywiście powinno się ocenić po całej rozegranej rundzie, ale wtedy dla Widzewa może być już za późno. Łódzki zespół po sobotnim meczu „umocnił się” na pozycji ostatniej drużyny ligi i nic nie zapowiada zmiany na lepsze. Najczarniejszy scenariusz z każdą kolejną porażką staje się coraz bardziej realny. Jeśli Widzew spadnie z ligi, to będzie grał w III klasie rozgrywkowej pierwszy raz od sezonu 1971/1972!

Dziennik Łódzki

Więcej o CRACOVII

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24