Wokół meczu GKS - Miedź: Kompromitacja na trybunach (ZDJĘCIA)

Piotr Szymański
Wokół meczu GKS Katowice - Miedź Legnica
Wokół meczu GKS Katowice - Miedź Legnica Piotr Szymański/Ekstraklasa.net
Katowiczanie zakończyli serię trzech zwycięstw z rzędu. W piątkowy wieczór, w bardzo smutnej i ponurej otoczce, przy niemal pustych trybunach, przegrali mecz z Miedzią Legnica 0:2. Wynik jest wymarzony dla gości, bowiem z przebiegu gry, nie byli drużyną dużo lepszą.

Kibice GieKSy woleli jechać do Ostrawy

Pierwotnie do potyczki obu zespołów miało dojść w sobotę, w Legnicy. Z myślą o fanach z Katowic, przełożono ją na piątek. Miała być pełna mobilizacja, a wyszła kompromitacja. „Blaszok” na być może ostatnim meczu GKS-u na zapleczu Ekstraklasy, świecił pustkami.

Klub od dłuższego czasu walczy o byt, a dla piłkarzy liczy się każda odzyskana złotówka. W piątkowy wieczór na stadionie przy Bukowej zjawiło się trochę ponad 1000 fanów miejscowej drużyny. Część została w domach i aż ciężko uwierzyć, że wybrała oglądanie meczu reprezentacji Polski z RPA. Młyn na trybunie centralnej był kompletnie pusty, bowiem najzagorzalsi kibice już tego dnia wyjechali do Ostrawy, gdzie w sobotę, GieKSa rozegrała towarzyskie spotkanie z ostatnim zespołem czeskiej Gambrinus ligi (najwyższy poziom rozgrywek). Katowiczanie w rezerwowym składzie polegli 0:3, obchody 90-lecia Banika zostały należycie uczczone.

Szkoda tylko, że na meczu ligowym panowała cisza. Od czasu do czasu podrywał się wprawdzie niezorganizowany, niezbyt głośny doping. Kulminacja żenady nastąpiła po godzinie, gdy niemal wszyscy fani… wybiegli z „Blaszoka”! Nie wiadomo, co było przyczyną tak nagłego zrywu, ale w ślad za kibicami podążył szybko kordon policji. Po tej sytuacji, tylko garstka wróciła na swoje miejsca.

Miedź skuteczna, GKS bez szczęścia

Samo spotkanie mogło się podobać, szczególnie w pierwszej połowie, gdy oba zespoły stworzyły zaskakująco dobre widowisko. Gospodarze nacierali tylko do momentu straty przez nich pierwszego gola. Potem swoje najlepsze chwile miała Miedź i tylko dzięki dobrej dyspozycji Macieja Wierzbickiego, katowiczanie schodzili na przerwę z jedną bramką w plecy. - GKS był rozkrzyczany, bardzo agresywny, z chęcią wygrania meczu. Ale otworzył nam tyle korytarzy, że swoje okazje mieli Zakrzewski, Zasada, Madejski, Grzegorzewski. Pojedynek mógł zostać rozstrzygnięty w pierwszej połowie - komentował Bogusław Baniak, opiekun gości.

W drugiej części na boisku istniał tylko GKS, dawno nie pamiętam takiej nawałnicy w wykonaniu zawodników Rafała Góraka. Były sytuacje, ciekawie akcje, ale po stronie zysków pozostało zero. Strzały miejscowych zmierzały w środek bramki pewnego Aleksandra Ptaka, bądź brakowało szczęścia przy wykończeniu. W sytuacji sam na sam na nogach nie utrzymał się mocno naciskany Przemysław Pitry, a kilkanaście minut później, piłka po uderzeniu głową jednego z graczy GieKSy odbiła się od poprzeczki, następnie na linię bramkową i wróciła w pole. Spiker pokusił się nawet o przedwczesne włączenie hitu „Viva la Vida”, przy którym katowiczanie zwykle świętują zdobycie gola. Ani piosenka Coldplay, ani protesty piłkarzy i publiczności nie pomogły.

Kontrowersja GKS - Miedź

Wpadło czy nie wpadło?

Był gol dla GKS-u w 79. minucie? Odpowiedzi poszukałem wśród zawodników. - Ja nie wiem, chyba piłka nie wpadła tak do końca. Każdy sobie życzył, żeby to wpadło - twierdził tuż po ostatnim gwizdku Przemysław Pitry. - Teraz przy dziennikarzach mówi, że nie weszło, ale na boisku kłócił się, że był gol - ripostował Piotr Madejski, z którym Pitry zna się jeszcze z czasów wspólnej gry w barwach Górnika Zabrze. - Z tobą, to ja się jeszcze policzę - dodał z uśmiechem napastnik GieKSy.

Faktycznie, skrzydłowy Miedzi robił, co chciał na boisku w Katowicach. Lewonożny Madejski całe spotkanie zagrał na prawej stronie pomocy, a przed przerwą tak wkręcał w ziemię Bartosza Sobotkę, że trener gospodarzy nie wypuścił swojego lewego defensora na drugą połowę. Po dośrodkowaniu Madejskiego padła pierwsza bramka dla legniczan, kiedy to źle wybijaną piłkę zgarnął Wojciech Łobodziński i otworzył wynik. Dynamiczny skrzydłowy wywalczył także rzut karny dla swojego zespołu tuż przed końcem. W szesnastce zahaczył go wracający za kontrą… Pitry.

Z Katowic - Piotr Szymański / Ekstraklasa.net

Czytaj również:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24