Wymęczone zwycięstwo biało-czerwonych nad Mołdawią po fatalnej grze

Daniel Kawczyński
Bardzo słabo, momentami tragicznie zaprezentowali się podopieczni Waldemara Fornalika w spotkaniu z Mołdawią we Wrocławiu. Biało-czerwoni męczyli się niemiłosiernie i ostatecznie ograli niżej notowanego rywala 2:0.

Zobacz zdjęcia ze spotkania Polska - Mołdawia!

Selekcjoner Waldemar Fornalik przynajmniej w kwestii roszad nie jest podobny do Franciszka Smudy. Zmiany zapowiadał i zmian dokonał. Pytanie, czy na lepsze...

Zdecydowanie absolutną nowością, wręcz nie do pomyślenia za kadencji poprzedniego szkoleniowca, była zmiana ustawienia z 4-5-1 na 4-4-2. W ataku Robertowi Lewandowskiemu partnerował 33-letni Marek Saganowski, który zastąpił pauzującego za kartkę Ludovica Obraniaka. Na lewej stronie zrezygnowano z tragicznego z Czarnogórą Kamila Grosickiego. Pojawił się za to bohater z Podgoricy - Adrian Mierzejewski.

Nowy wariant kompletnie nie zdał egzaminu. Sceptycy powołania Saganowskiego od początku mówili, że to błąd i mieli rację. Legionista może i dobrze spisuje się w klubie, ale do gry w reprezentacji jest widać nieprzyzwyczajony i niedostosowany. Grał bardzo niedokładnie, nie wychodził do podań, łatwo dał się ogrywać. Dobrze, że Fornalik prędko to dostrzegł i już po pierwszej połowie wrócił do starego wariantu. Saganowskiego zmienił Waldemar Sobota i jak się okazało była to trafna decyzja, bo gracz Śląska wniósł do gry wiele ożywienia.

A jak Polacy grali w pierwszej połowie? Kto oglądał, ten widział i nie mógł być zadowolony. Obiecująco wyglądał jedynie początek, kiedy była jeszcze chęć do ataków. W 5. minucie po wrzutce Łukasza Piszczka, główka Marka Saganowskiego poszybowała nad poprzeczką. I to by było na tyle.

Przez pozostały czas widz mógł odnieść wrażenie, czy aby całej jedenastki nie dopadła zbiorowa anemia. Tak wielkiej mozolności i niedokładności i braku zdecydowania przy rozgrywaniu piłki, nie widzieliśmy na pewno z Czarnogórą i kto wie czy nawet z Estonią! Od święta udawało się zapuścić w pole karne i od razu kończyło się na obrońcach.

Na domiar złego Mołdawianie wcale nie chcieli przypisywać sobie roli chłopców do bicia. Nie przestraszyli się i próbowali zbudować atak. W przeciwieństwie do nas wychodzili do przodu i od czas do czasu stwarzali zagrożenie. Ba, niekiedy potrafili rozklepać naszą defensywę kilkoma podaniami! Dwa razy zaskoczyć próbował Tytonia próbował Alexandru Suvorov, na całe szczęście nic z tego nie wyszło.

Przy tak słabej grze w ofensywie, nie zasługiwaliśmy na bramkę. Los nam ją jednak podarował, a konkretnie Alexandru Epureanu, który podciął w polu karnym Piszczka. Jedenastkę pewnie zamienił na bramkę Jakub Błaszczykowski.

Gol nie stanowił sygnału do podjęcia śmielszych i bardziej poukładanych prób ataku. Rewanż przeciwników omal nie zakończył się bramką. Wszystko przez błąd Kamila Glika, który dopuścił Igora Picisciaca do minimalnie niecelnego strzału.

Po zmianie stron nic się nie zmieniło. Przez pierwsze 20 minut było nawet gorzej! Kompletnie oddawaliśmy pole w Mołdawii, pozwalając jej na swobodne rozgrywanie piłki. Natychmiast wynikały z tego kolejne ataki, które na całe szczęście legitymowały się fatalnym wykończeniem.

Od 70. minuty następowała stopniowa poprawa. Wreszcie nabieraliśmy szybkości, pewności, pomysłu, co zaowocowało pierwszymi poukładanymi akcjami. Niestety, umiejętnie zastawiane pułapki ofsajdowe utrudniały to, co najważniejsze w statystykach. W 72. minucie nie uznano gola Marcina Wasilewskiego. Sześć minut później sędzia zagwizdał, gdy Waldemar Sobota szarżował sam na sam z bramkarzem. Za moment strzał Roberta Lewandowskiego zdołał odbić bramkarz.

Wreszcie zaczęliśmy się starać i udało się to odpowiednio udowodnić. W 81. minucie po krótko rozegranym rzucie rożnym, dośrodkowanie na raty w pole karne posłał Jakub Błaszczykowski, a uderzeniem z głowy prosto do bramki popisał się Jakub Wawrzyniak i przypieczętował zdobycie cennych trzech punktów.

Wynik mógł być jednak zdecydowanie wyższy. Najpierw po wrzutce Błaszczykowskiego, Sobiech niedokładnie przymierzył głową. Zaraz po tym Piszczek strzelił między ze słupki ze spalonego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24