Przed pierwszym gwizdkiem faworyt tego spotkania mógł być tylko jeden. Dla lepiej wyglądającej na papierze Valencii dodatkowo wspomaganej swoimi kibicami zwycięstwo z belgijskim klubem miało być tylko formalnością, postawieniem kolejnego kroku w drodze po awans z grupy H. Gent nie zamierzało jednak łatwo się poddawać. Do Hiszpanii Belgowie polecieli po pierwsze w aktualnej edycji Ligi Mistrzów punkty na wyjeździe.
Od premierowych minut na boisku wyraźnie przeważali gospodarze, którzy praktycznie zamknęli rywali na ich połowie. Hiszpanie tworzyli sobie sytuacje i szukali szczęścia ostrzeliwując bramkę Matza Selsa. Podopieczni Heina Vanhaezebroucka po raz pierwszy w polu karnym Jaume Domenecha znaleźli się natomiast dopiero w 10. minucie.
Ich odważniejsza gra nie przyniosła korzystnego efektu. A wręcz odwrotnie, gdyż chwilę później piłkę w bramce Belgów umieścił Sofiane Feghouli (po odbiciu od Lasse Nielsena). Gracz Valencii idealnie ustawił się w polu karnym dzięki czemu zdołał wykorzystać dośrodkowanie Cancelo. Stracony gol z początku pobudził Belgów do ataku, ale to Valencia z każdą minutą zyskiwała przewagę. Gra co prawda w większości toczyła się w środku pola, ale przed lepszymi sytuacjami stawali gospodarze. Nie potrafili ich jednak wykorzystać.
Jak wiadomo - niewykorzystane sytuacje się mszczą. To powiedzenie sprawdziło się i tym razem. W 39. minucie bramkę niesamowitej urody zdobył Thomas Foket. Długim podaniem w pole karne piłkę posłał Renato Neto. Futbolówka przeleciała obok nieporadnie interweniującego Jose Gayi i trafiła prosto pod nogi 21-letniego Belga. Ten bez kłopotu pokonał Jaume Domenecha.
Po przerwie gospodarze od razu ruszyli do przodu. Próbowali rajdów, kontr i ostrzeliwali bramkę gości. Gra wyraźnie się zaostrzyła przez co arbiter zmuszony był sięgnąć po kartoniki. Karani nimi byli gracze zarówno jednej, jak i drugiej drużyny. U Belgów rosła złość spowodowana brakiem możliwości skonstruowania ataku, a na niekorzyść gospodarzy działał przede wszystkim czas.
W końcu jednak udało im się strzelić upragnionego gola. A właściwie sprokurować jednego z przeciwników do umieszczenia piłki we własnej siatce. Nieszczęśliwcem okazał się Stefan Mitrović. Futbolówka po kopnięciu Jose Gayi trafiła najpierw w klatkę piersiową Serba, a potem poleciała do bramki.
Ostatni kwadrans meczu również nie oszczędził bramkarzy obu zespołów. Przed szansą na zdobycie gola stawali zawodnicy jednej, jak i drugiej drużyny. Najlepszej z nich doczekał się ponownie Thomas Foket. Tym razem jednak nie zdołał pokonać Jaume Domenecha i spotkanie zakończyło się wygraną gospodarzy.
Więcej o LIDZE MISTRZÓW
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?