Bartłomiej Rabij dla Ekstraklasa.net: Valencia powinna dostać nagrodę za rewelację roku (cz. 2)

Adam Wielgosiński
Obszerna rozmowa z komentatorem stacji Sportklub, założycielem strony radiobrazylia.pl i znanym ekspertem lig południowoamerykańskich o Copa America, mundialu w Brazylii i zakończonym sezonie ligi hiszpańskiej.

Mam nadzieję, że nie ma pan nic przeciwko, ale będę odnosił się do naszej rozmowy sprzed roku. Powiedział pan wtedy: „Argentyna musi wygrać wielki turniej”.
No co? Byłem blisko (śmiech).

No był pan. Co wtedy poszło nie tak?
Paradoksalnie przegrali najlepszy mecz turnieju. Niestety Higuain jak gra wielki mecz, to zawodzi. Ja go bardzo lubię, ale odnoszę wrażenie, że on hat-tricki wali tylko w meczach o pietruchę. Teraz mamy kuriozalną sprawę. W sezonie 2013/14 Messi przeżywał kryzys. To był jego najgorszy sezon odkąd pamiętam. W tym roku się odbudował, jest w wielkiej formie. Aguero, mimo kontuzji, lekko został królem strzelców w Premier League. Jest Tevez, bez którego Juventus, czyli hegemon we włoskiej piłce, nie istnieje. Doszedł Pastore, który miał świetny sezon. Moim zdaniem oni mają teraz jeszcze lepszy skład i jak teraz niczego nie wygrają, to już będzie beka. (śmiech) Bazą tej drużyny wciąż jest ekipa, która jest wicemistrzem świata. Ja finał oglądałem na trybunie dziennikarskiej z Argentyńczykami. Oni zbytnio nie rozpaczali. Co oni mogli powiedzieć, jak Argentyna tyle sytuacji zepsuła? Pamiętam, jak oglądałem na Maracanie mecz Argentyny z Bośnią. Ja nie mogłem się wtedy doczekać meczu Argentyny, dlatego przymykałem na niektóre sytuacje oko. Teraz, jak tak sobie z panem rozmawiam, to dochodzę do wniosku, że ten mecz był nudny. Tak samo mecz 1/8 finału ze Szwajcarią – oni wtedy się strasznie męczyli, takie na dwoje babka wróżyła. Teraz te indywidualności Argentyny jeszcze lepiej brylują. No, może poza di Marią, ale ja nie przypominam sobie, by którykolwiek z Latynosów błyszczał u van Gaala. Trener Martino jest selekcjonerem o szerszych horyzontach niż Sabella i teraz jak nie wygrają, to dopiero będą jaja.

Mam przed sobą okładkę tygodnika „Piłka nożna” sprzed czterech lat. Jest sam Leo Messi na okładce i tytuł „Copa Messiego”. Wtedy ta Copa nie była ani Messiego, ani Argentyny. Dwa remisy w grupie, szybkie odpadnięcie z turnieju i to z turnieju rozgrywanego u siebie.
Oni wtedy nie mieli trenera. Oni mają wyjątkowego pecha do selekcjonerów. Ja nie wiem, jak oni to robią. To trochę jak z Portugalią. Każdy sobie kupuje portugalskich trenerów, oni robią dobry wynik w klubach, a kadra nie ma selekcjonera. Tak samo jak Argentyńczycy. Proszę zobaczyć, ile argentyńskich trenerów z powodzeniem trenuje kluby w Europie. Ja nie mówię o tym, że mamy Copa America, gdzie jest dwunastu trenerów, a sześć z nich pochodzi z Argentyny. Połowa. Tego nie było jeszcze w żadnym turnieju. I mamy sytuację, gdzie Argentyńczycy prowadzą kluby w lidze meksykańskiej, Pizziego chociażby, który prowadził Valencię, i tutaj już nawiążę do pierwszego wątku ligi hiszpańskiej. Mamy w Europie Pochettino, Simeone i Bielsę, czyli potężne nazwiska. Mimo to udało się jeszcze dobrać dobrego trenera do kadry Argentyny. Pierwszego od… oj, bo ja wiem, od kiedy. Od Pekermana moim zdaniem. Martino to trener, który ma spójną wizję. „Coco” Basile, który przyszedł po Pekermanie, to był człowiek z kapelusza. Maradona to była zagrywka pod publiczkę albo na skompromitowanie faceta.

Oj udało im się go skompromitować w RPA.
No tak. Batista to był na zasadzie „tonący brzytwy się chwyta”. Sabella był z kolei na zasadzie trochę Scolariego tzn. „no niech to w końcu trochę poukłada”. On miał tej kadry po prostu nie spieprzyć. Czy Argentyna jest na ciśnieniu, żeby wygrać Copę? Nie wydaje mi się. Bardziej zależy Chile, które po pierwsze gra u siebie, a po drugie Chile jest jednym z niewielu krajów, obok Boliwii i Wenezueli, które jeszcze tego turnieju nie wygrało.

Nawiązywał pan do ligi hiszpańskiej, to zostawiamy Copę i do tej La Ligi przechodzimy, ale zostaniemy w Brazylii, a dokładniej wrócimy do Daniego Alvesa. Barcelona strzeliła sobie w stopę, stawiając Alvesa w sytuacji, w której on tak naprawdę rozdaje karty. Barca nie ma innego prawego obrońcy, no bo Montoya i Douglas no to… No szanujmy się, to nie są nawet dobrzy piłkarze. Co jeśli Alves nie przedłuży wygasającego w czerwcu kontraktu? Dajemy Adriano na prawą flankę czy może cofamy Pedro do obrony?
Wydaje mi się, że będą próbowali tego Montoyę z Douglasem i ewentualnie wtedy spróbują Adriano i tak ten sezon "przekulają".

Mogą tylko pół roku, no bo ta banicja kończy się w grudniu tego roku.
Mogą w styczniu kogoś kupić, ale wiadomo będzie, że każdy klub, który ma w składzie dobrego prawego obrońcę w składzie, wywinduje Barcelonie za niego cenę w kosmos. Wiemy, że każdy typ, który jest teraz wart dziesięć czy piętnaście milionów, w zimie będzie kosztował trzydzieści. W lecie będą w Barcelonie wybory na prezydenta i teraz pytanie, czy obecny prezydent wyskoczy z trzydziestoma pięcioma milionami za obrońcę. Jak go kupi, ten gość złapie kontuzję, to oni go zjedzą. Poza tym piłkarze dobrze wiedzą, że ciężko wejść w połowie sezonu do poukładanej drużyny.

Przykładem w Barcelonie może być Ibrahim Afellay, ściągnięty dzień przed wigilią czy nawet i w wigilię.
Tak, tym bardziej, że Barca to specyficzny klub i piłkarze trochę potrzebują, by w tej stylistyce się odnaleźć. Paradoksalnie najbardziej pasującego im zawodnika sprzątnął im Real, Danilo. To jest genialny ruch ze strony Realu. Ja jestem zachwycony Danilo, komentując ligę portugalską. Pamiętam go jeszcze z czasów Santosu, kiedy komentowałem ligę brazylijską, więc mogę śmiało powiedzieć, że znam jego karierę od dziewiętnastego roku życia. Dziś widziałem chyba w „Mundo Deportivo” kandydatów do zastąpienia Alvesa. Ja pamiętam, jak Dani przychodził z Sevilli. To była maszyna, ten facet latał. Między innymi dlatego ja tak walczyłem o poprawną wymowę jego nazwiska, bo to był mój ulubiony boczny obrońca. Alves wtedy idealnie pasował do ich stylu gry. On jest teraz podstarzały, jak każdy piłkarz po trzydziestce ma za sobą sporo kontuzji, ale on ostatnio wrócił do formy i teraz widzimy, jak gra Alves w formie, a jak ci wszyscy kandydaci do jego zastąpienia. Oni nie mogą się z nim równać. Barcelona chciała go sobie przetrzymać na krótkoterminowej umowie, w tym czasie ściągnąć sobie kogoś młodszego i później kopnąć go w tyłek, i niech sobie jedzie do Zjednoczonych Emiratów albo do MLS-u. A Alves tak łatwo nie chce skończyć kariery. On chce jeszcze mieć zagwarantowane dwa sezony grania w Barcelonie. Ja mu się wcale nie dziwię, bo on gra w Barcelonie siedem lat i on już jest symbolem tego klubu, on jest symbolem przede wszystkim znakomitej ery Guardioli. Zresztą Barcelona zbyt wielu tych prawych obrońców w styczniu nie będzie mogła kupić. Przy całej sympatii do Łukasza Piszczka, ale jak ja widzę, że Piszczek, który też już ma trzydzieści lat, który też od dwóch sezonów zmaga się z kontuzjami, jest kandydatem do zastąpienia Alvesa, to ja wiem, że to są informacje wyssane z palca.

Podobno Aleix Vidal z Sevilli ma przyjść. Przynajmniej tak plotkują media.
To byłby jakiś pomysł, daj mu Boże zdrowie, bo to jest bardzo dobry piłkarz, ale on nie robi tak dobrego wrażenia jak Alves w Sevilli.

Mówi się, że Guardiola to filozof, Mourinho taktyk, Simeone „bad boy”. Jak określiłby pan Luisa Enrique?
Myślę, że pragmatyk. Nie jest to wielki wizjoner, wbrew temu, co mogłoby się wydawać. Enrique odszedł od stylu gry Barcelony, z której znaliśmy ją w ostatnich latach. Ja napisałem o tym dzisiaj na swoim blogu o dziesięciu finałach.[artykuł] W „Mundo Deportivo” wyliczyli, że jeśli Barca wygra 10 meczów, to będzie potrójna korona. Ja w pewnym momencie zacząłem sobie wyliczać te finały i dziś zostały już tylko dwa [na dzień dzisiejszy, tj. 1 czerwca, po wygraniu Pucharu Króla Barcelonie został tylko finał Ligi Mistrzów]. Od razu zaznaczam, że nie lubię zapasów, ale mam kolegę, który był sześciokrotnym mistrzem Polski w zapasach i on mi tam pokazuje różne historie, techniki itd. Choć jestem znany z piłki nożnej, to jestem dobrze oblatany w sportach walki. On mi kiedyś opowiadał o takim zawodniku Sajtijewie [Buwajsat Sajtijew, trzykrotny mistrz olimpijski w zapasach]. Ten Sajtijew był bardzo chudy, on nie wyglądał na zapaśnika, nie był tak nabity jak reszta. On był bardzo gibki, sprawny, bardzo cwany. Generalnie dla mnie to w zapasach nic się nie dzieje, ale ten facet robił spektakularne show. On praktykował coś rzadkiego w zapasach tzn. prowokował rywala do ataku, później mu się wywijał i go pokonywał. Dla mnie ta Barcelona jest taka sama, ma przewrotny styl. Proszę zauważyć, że ona już nie dominuje. Już w tym sezonie było kilka takich meczów, gdzie wydawało się, że to rywal prowadzi grę, ale z drugiej strony ani przez chwilę nie czuliśmy, że Barcelona może ten mecz przegrać.

Chociażby mecz w półfinale Pucharu Króla z Villarreal na El Madrigal.
No na przykład. Wynika to ze świadomości, że ma w składzie najlepszą trójkę napastników świata, ale już niejeden był taki klub, który nakupował sobie napastników, a nic nie wygrywał. Przypomina mi się taki sezon Milanu, gdzie oni mieli Jean-Pierre’a Papina, Marco van Bastena i Dejana Savicevicia. Im się wydawało, że zdemolują wszystkich, a jakoś nie zdemolowali. Takich przykładów w historii futbolu znaleźlibyśmy X. Barcelonie idzie to jak z płatka. Niedawno jakiś portal pytał mnie, kogo Barca będzie musiała kupić po odejściu Xaviego, żeby załatać dziurę. Moim zdaniem nikogo. W kolejnym sezonie oni powinni sobie tę baterię dublerów zostawić, tych Sergich Roberto itd. Jak tym rezerwowym nie wyjdzie kolejny sezon, to wszystkich od razu sprzedać, zebrać pieniądze i kupić kogoś klasowego.

Co do tego Luisa Enrique to on jest pragmatyczny i to mi się bardzo podoba. On był piłkarzem strasznie zadziornym, walecznym. Nie był może spektakularnym graczem, ale oglądało się go z przyjemnością. Takim też jest trenerem, znajdującym rozwiązanie i to mi się podoba. On nie brzydzi się tym, że Barcelona oddaje posiadanie, że strzela dystansu. Może przez to Barcelona niektórym może się wydawać bliższa, bo oni zeszli z tego piedestału i zaczęli grać trochę bardziej po ludzku. Jeśli Barca przegra Puchar Hiszpanii, to się zdziwię, ale jeśli chodzi o Juventus, to nie będzie tak łatwo, bo Allegri do perfekcji opanował rotacje kadrowe. Zwróćmy uwagę, że tam od kilku tygodni trwa rotacja, ale drużyna nie zwalnia tempa. Jestem pod wrażeniem Juventusu. Oglądałem ich dwa ostatnie mecze, z Napoli i finał pucharu Włoch. Oni w obydwu tych meczach nie grali teoretycznie najsilniejszym składem, a i tak robili, co chcieli. Chapeau bas!

Co do rotacji – powiedział pan w naszej rozmowie sprzed roku, że Gerardo Martino rotuje składem i to jest coś nowego w Barcelonie. To samo było na jesieni u Luisa Enrique, który wystawiał kilkadziesiąt różnych jedenastek…
I później to się ustabilizowało. To nic dziwnego, że nowy trener szuka zawodników, którzy będą mu pasowali. Tak samo było z Julenem Lopeteguim w Porto. On przez pierwsze trzy miesiące kombinował, za co spadła na niego fala krytyki, ale po pół roku on miał najstabilniejszą drużynę w Portugalii. Myślę, że Luis Enrique znalazł sobie teraz swoją drużynę, tylko musiał na to poświęcić mnóstwo czasu. Wbrew pozorom, mimo tego zakazu transferowego, to oni mogą mieć fajny skład, bo będzie ustabilizowany. Zakładamy, że nie będzie Alvesa no i odchodzi Xavi. Tak jak mówiłem wcześniej, trzeba będzie sprawdzić tych zawodników, którzy do tej pory nie grali, a byli tylko w protokole meczowym. W przeciwieństwie do Realu Madryt, który zmieni trenera i jeśli przyjdzie Benitez, no to będzie mało zmian, ale jak przyjdzie Klopp, to będzie rewolucja. Real będzie potrzebował kilku miesięcy, żeby się wdrożyć, a Barcelona będzie w pewnym rytmie, w rutynie. Problem będzie taki, że jeśli wygrają potrójną koronę i jeśli Argentyna wygra Copę, to ci piłkarze pewnie będą wypruci.

Jeszcze ja się sam zapytam, bo pan mnie nie zapytał, o drużynę, która zrobiła na mnie największe wrażenie…

Celta Vigo?
Nie, Valencia.

O Valencię chciałem za moment zapytać.
Celta nie, bo ja jestem wychowany na Celcie z Aleksandrem Mostowojem. Oni grali wtedy piękną piłkę. Ja ogólnie nie lubię radzieckich czy rosyjskich piłkarzy, ale Mostowoj to jest jeden z moich ulubionych. On wtedy wkręcał w ziemię. Druga rzecz, że Celta już za Luisa Enrique fajnie grała z Rafinhą czy Orellaną.

Skoro jesteśmy przy Celcie, to przy niej zostańmy, o Valencii jeszcze porozmawiamy. Mediaset informowało, że Unai Emery ma trenować AC Milan. Pytanie o trenera Celty, która mnie w tym sezonie oczarowała, o Eduardo Berizzo, byłego asystenta Bielsy – czy widzi pan Berizzo w lepszym klubie? On fajnie poukładał ten tercet w ataku Orellana – Nolito – Larrivey. Do tego jest Hernandez i Santi Mina.
Nolito ma 28 czy 29 lat, a grał już wszędzie. Larrivey’a pamiętam z klubów ligi włoskiej i to z takich malutkich klubów. Orellana to był taki „jeździec bez głowy”. Miał świetny drybling. Wielu trenerów ma problem z takimi latynoskimi „kiwaczkami” i oni chyba potrzebowali latynoskiego trenera, który tam wszystko poustawia. Berizzo już wcześniej odbył sukces w lidze chilijskiej. A czy zasługuje na lepszy klub? Nie wiem, musimy się przekonać. W porządku, Celta dostaje dobre noty za styl, ale ja muszę o tej Valencii.

OK, nie będę robił problemów, zamieniam się w słuch.
Dlaczego Valencia dla mnie powinna dostać nagrodę dla rewelacji roku? Bo przyszedł sobie mało znany trener z Rio Ave, czyli powiedzmy sobie szczerze, co to jest Rio Ave? Mało kto cokolwiek wie o tej drużynie. Oni oddali wszystkich starszych zawodników. Jak się zaczął sezon, to jedynym zawodnikiem, który miał trzydzieści lat, był Javi Fuego. Do tego dwadzieścia dziewięć miał bramkarz, Diego Alves, oraz dwadzieścia osiem miał wypożyczony Alvaro Negredo. Ten facet wytarmosił samych młodych piłkarzy. Rewelacyjny Jose Gaya, wyciągnięcie z rezerw Benfiki Joao Cancelo, którego wykupili za piętnaście milionów euro, on jest genialny. Jak Nuno odstawił Joao Pereirę, to wszyscy mówili: „co za baran”, a on postawił na tego Gayę, który jest rewelacyjny. Swoją drogą to kolejny piłkarz, którego ligowy rywal sprzątnął Barcelonie sprzed nosa, bo Gaya pasowałby do Barcy znakomicie. Wracając do Valencii – proszę zobaczyć, jak im się rozwinął Paco Alcacer. Moim zdaniem on zagrał wyśmienity sezon. Proszę sobie wyobrazić, że to jest chyba najmłodsza drużyna w Hiszpanii i jedna z najmłodszych wśród liczących się ekip w pięciu najmocniejszych ligach Europy. To jest dopiero niesamowita historia. Czy Mustafi, czy Vezo, czy Rodrigo de Paul, Andre Gomes – to sama młodzież. Nuno już teraz ma znakomitą drużynę, a przecież inwestor klubu, Peter Lim, dopiero sypnie kasą. Dodatkowo oni mają kilku piłkarzy na wypożyczeniach. Ten niski Argentyńczyk, co był na wypożyczeniu w Cordobie, miał znakomity sezon. [Fede Cartabia] W Valencii fascynujące było to, że oni wyzbyli się praktycznie wszystkich nazwisk. Grał tam przecież Seydou Keita, znane nazwisko, Jeremy Mathieu, Edu Vargas, Victor Ruiz, filar ich obrony, Banega, Ramy, Jonas – tam tych zawodników było od groma, a oni wszystkich jak jeden mąż usunęli. Dla mnie to jest niesamowite, że przyszedł nowy trener i tak to wszystko poukładał. Niech pan zobaczy, że Valencia gra super szybką piłkę, oni grają jak klub z Bundesligi. Ja bardzo lubię Bundesligę.

To może zacznijmy od tego, czego pan nie lubi? (śmiech)
Nie no, bez przesady. (śmiech) Ja mam swój dyżurny zestaw: Hiszpania od dziecka, odkąd zobaczyłem pierwszy raz Maradonę, od wtedy jestem kibicem Barcelony. On miał takie fajne ciuchy, taką fajną fryzurę i tak fajnie kiwał, że od wtedy to po prostu Barca na wieki. Później polubiłem Atletico i jeszcze później doszedłem do wniosku, że każdą hiszpańską drużynę lubię. A Bundesliga? No ja jestem ze Śląska. Za dzieciaka to były plakaty z Bundesligi, jakieś wydania „Kickera” i tak od dziecka tę Bundesligę śledzę. Nie jest tak ukochaną ligą, jak hiszpańska, ale śledzę ją z całożyciowego przyzwyczajenia. Do tego liga niemiecka stawia teraz na młodzież. Wrócę jeszcze do Brazylii, bo tam jest problem starych trenerów. Tam jak trener ma pięćdziesiąt lat, to jest młody. W Niemczech Klopp ma czterdzieści siedem, a już ile lat jest na topie.

Zostaniemy w tematach latynosko-hiszpańskich. W lato do Hiszpanii przyszło dwóch młodych Argentyńczyków, Rodrigo de Paul do Valencii i Luciano Vietto do Villarreal. Ten drugi niesamowicie wystrzelił. Vietto to jest gość na te największe drużyny? W zimę plotkowało się o zainteresowaniu jego osobą przez Barcelonę i Real.
Myślę, że jest takim piłkarzem. On jest dziewięćdziesiąty czwarty rocznik, on ma ogromny potencjał, chociaż różnie z tymi Latynosami w Europie było. Ale wie pan, Argentyńczycy i tak radzą sobie najlepiej w Europie, bo ta liga argentyńska jest najbardziej europejska z tych wszystkich południowych. Ona jest zdecydowana, ostra, nie to co w Brazylii. Ja mam taką teorię, że Argentyńczycy są bezczelniejsi. Argentyński piłkarz zawsze cwaniaczy, kombinuje, myśli, że jak przegrał, to z winy sędziego.

Co do Vietto, on jest bardzo młody. Z nim jest taka sama sytuacja jak z Dybalą. Wie pan, pełno było takich zawodników, którzy mieli talent, a jak przychodzili do Barcy czy Realu, to się palili. Jak przychodził Alexis Sanchez, to było wiadomo, że on ma niesamowity talent, a potrzebował Gerardo Martino, żebyśmy się przekonali, że to nie jest bezsensowny "kiwaczek". To sporo zależy od trenera, bo nie wszyscy lubią Latynosów i ich styl życia. Jakby do Barcelony przyszedł Louis van Gaal, to Alves wylatuje natychmiast. Vietto nie kojarzę z żadnych awantur i to mu pomoże. W Racingu była taka paczka dobrych młodych piłkarzy, on, właśnie de Paul i Ricardo Centurion. Temu ostatniemu wszystkie wyskoki pozaboiskowe przetrąciły karierę. Vietto z nich trzech miał najbardziej zimną głowę i to mu najbardziej pomogło. Czy to będzie killer pokroju Kuna Aguero czy Angela di Marii? Nie wydaje mi się.

Rozmawialiśmy o Berizzo, to przejdźmy do Paco Jemeza. Pep Guardiola w książce „Herr Guardiola” niesamowicie chwalił Jemeza za jego ofensywny styl gry, jego bezkompromisowość. Czy z takim graniem on poradziłbym sobie w lepszej drużynie? Na przykład w lidze angielskiej?

Taką taktykę stosował Pepe Mel, który przeszedł z Betisu do West Bromwich Albion. Ja go uwielbiałem. Swoją drogą z Pepe Melem i Betisem miałem zabawną historię. Betis grał kiedyś z Barceloną w Pucharze Króla i wygrał jeden mecz z nimi. Wtedy z Barcą najlepszą na świecie. Pamiętam, że byłem wtedy pod ogromnym wrażeniem i dawałem temu wyraz na antenie. Wtedy kibice Barcelony pisali masowo maile do Sportklubu i na Facebooku naszego kanału. Pisali, że debil jestem, że Betis to ogórki i się nie znam. No, jednak nie takie ogórki, skoro ograli Barcę. Ten Betis grał super. Nie jak drużyny Mourinho, że się bronią całym składem, jedna kontra i wygrywają jeden do zera. Wtedy ekipa Pepe Mela naciskała na Katalończyków, zmuszała ich do błędu. To był szok, bo żadna drużyna na świecie tego nie robiła. Oni później spotkali się w lidze, Barcelona ich pokonała cztery do dwóch, ale to był świetny mecz, to się super oglądało. W Lidze Mistrzów Szachtar tak próbował zagrać z Barceloną i Barca ich zmiotła, a taki Betis, który był beniaminkiem, szedł z nimi na ciosy. Hiszpanie uwielbiają grać ofensywnie. Był pan w Hiszpanii?

Nie miałem jeszcze okazji.
Jak pan pojedzie do Hiszpanii, to tam jest taka mnogość spektakularnych budynków, że po prostu wow. Ja mieszkam od ośmiu lat Warszawie. W Warszawie nie ma ładnego budynku, wybudowanego po 1989. Jak jeżdżę do Hiszpanii, a robię to statystycznie co półtora roku, to jak widzę te budynki, to kopara mi opada. Moja żona jest fanką architektury i to przez nią się tak w to wkręciłem. W Hiszpanii jest zatrzęsienie budynków zaprojektowanych przez Santiago Calatravę, najbardziej „wziętego” architekta świata. Tak samo budynki Hannsa Meyera w Sewilli. To jest opad szczęki. A gdzie tu jeszcze Saragossa i inne miasta. W Hiszpanii jest szczególny rodzaj estetyki. Na zachodzie kobiety się ładnie ubierają, ale u Hiszpanek to robi duże wrażenie. Tak samo podawanie jedzenia w restauracji. Oczywiście nie mówię o fast foodach, bo to jest gówno, a na całym świecie gówno jest podawane jak gówno. Do tego dochodzą piękne plaże. Jak pan sobie to poukłada w całość, to pana w ogóle nie zdziwi, że oni tak grają w piłkę. Tak musi być. Pepe Mel, Paco Jemez, Pep Guardiola – tacy trenerzy tam mają uznanie. Proszę zobaczyć, jakich trenerów ściągają do Hiszpanii. Holendrzy, którzy zawsze grają ofensywnie, Bielsa do Bilbao – w Hiszpanii trenują wizjonerzy. Weźmy tego Berizzo, o którym rozmawialiśmy. On jest znamienny. Anglicy kupują trenerów znanych, a Hiszpanie według pewnego klucza. Byłem kiedyś na El Prat na meczu Espanyolu z Bilbao. Bielsa i Pochettino. Było trzy do trzech. Ja byłem w szoku, co się tam działo. Tam była akcja za akcję.

Zostańmy jeszcze przy trenerach. Diego Simeone ocenił Atletico w sezonie 2014/2015 na dziewiątkę w skali od jeden do dziesięć. Nie za wysoko?
Ja też uważam, że to był dla nich super sezon. Po pierwsze, stracili Courtoisa, Felipe Luisa i Diego Costę. Stracili trzech ważnych piłkarzy. Ba, nawet kluczowych, bo ta trójka i do tego Miranda i Arda Turan to moim zdaniem byli najważniejsi piłkarze. Po takich stratach było wiadomo, że oni muszą obniżyć loty. Mimo to Simeone wypromował sobie Gimeneza na stoperze no i Griezmanna. Aha, no i co jest ważne w tej układance. Po takim sezonie, jaki rok temu miał Simeone, to prezes dałby sto, nawet i dwieście milionów na transfery. W Atletico tak nie ma, tam trzeba zbilansować zyski i straty. Pamiętajmy o absurdzie ligi hiszpańskiej, że mimo wygrania tytułu, Real i Barca dostały więcej pieniędzy. Tak jak mówiłem, wypromowali sobie piłkarzy i teraz bez trzydziestu milionów euro to teraz nie ma co stawać w kolejce po zawodnika Rojiblancos. Atleti może przejąć rolę Arsenalu, czyli kupowania młodych piłkarzy i sprzedawania ich za większe pieniądze, z tą różnicą, że Arsenal drogo kupuje i drogo sprzedaje. Jeśli przetrwają na tym poziomie, na którym są, sezon 15/16 i ten podział pieniędzy z praw telewizyjnych się nieco wyrówna, to w sezonie 16/17 oni mogą mieć kolejny wystrzał formy i od tego momentu będziemy mieli na stałe trzecią siłę w lidze.

Była Barcelona, było Atletico, no to czas na Real Madryt…
Proszę bardzo. Cieszę się, że odejdzie Khedira i liczę na odejście Illarramendiego, bo marnuje talent. Niech wraca Casemiro, świetny sezon w FC Porto. Mam jeszcze swojego faworyta, ale to tylko jeśli odejdą Khedira z Illarrą, a zostanie Casemiro z Lucasem Silvą. Ja bym podpisał jeszcze kontrakt z Yayą Toure. To jest moja wizja. Oczywiście to jest fikcja, ale ja to tak widzę.

Ja przyznam się szczerze, że czekam na trenera, który zrobi coś z Cristiano Ronaldo. Dla mnie w tym roku żenujące były wystąpienia Cristiano. Piłka nożna to ciągle sport zespołowy, a facetowi futbol pomylił się z tenisem. Słynna akcja z Arbeloą, co mu zabrał gola i sytuacje, kiedy on szaleje z radości, kiedy strzeli gola na sześć jeden z karnego. To jest jakaś groteska. Wielki napastnik czegoś takiego nie robi. Cristiano odpłynął i to jest bolesne. Oczywiście jest wielkim piłkarzem, wspaniałym atletą, ale jak Messi wygra potrójną koronę, to faceta to zabije, bo on sobie uświadomi, że może wbić nawet i sto goli, a i tak nic nie wygra.

Zapytam o Bale’a. Rok temu powiedział pan w kontekście Neymara, że kupić piłkarza za sto milionów, który nie jest królem strzelców ligi i nie demoluje rywali, to jest wpadka.
Dalej tak uważam.

O Bale’u tak samo pan sądzi?
Tak. Neymar utwierdza nas w przekonaniu, że jest najzdolniejszym młody piłkarzem. Niestety na nim zawsze będzie ciążyć fakt, że my dalej nie wiemy, ile on dokładnie kosztował. Wiemy, że kosztował więcej, niż sto milionów euro. Jest najdroższym piłkarzem w historii futbolu. On dał Barcelonie coś fajnego, a mianowicie show. W Brazylii już się tak nie gra. On do Barcelony wniósł nasze wyobrażenie o lidze brazylijskiej. Proszę zwrócić uwagę, że mimo swoich umiejętności, on uznaje wyższość Messiego. Z Balem jest taki problem, że pozycja Cristiano Ronaldo uniemożliwiła rozwój Bale’owi i ja na jego miejscu wróciłbym do Anglii.

Jako że nasza strona zajmuje się głównie polską piłką, to zakończmy naszą rozmowę pytaniem o jednego z naszych rodaków. Grzesiek Krychowiak był w jedenastce sezonu i Marki, i Sky Sports, jest uwielbiany w Sevilli, ale gra niezbyt „hiszpańsko”, tzn. nie najlepiej rozgrywa piłkę, o czym sam mówi i łapie sporo kartek. Co dalej z naszym rodakiem?
On jest ciągle młody jak na defensywnego pomocnika. Jeśli Sevilla wygra Ligę Europy, to po kolejnym sezonie on może być jednym z najgorętszych towarów na rynku transferowym. Krychowiak dojrzewa. Ciekawi mnie, jakby wyglądała nasza rozmowa o Krychowiaku za rok. Martwi mnie, że to nie jest piłkarz, który potrafi zrobić coś interesującego z głębi pola. To nie jest Claude Makelele ani Edgar Davids, którzy potrafili rozgrywać. Taki Banega potrafi przytrzymać tę piłkę, rozrzucić ją. Banega czuje tempo meczu. A Krychowiak? No nie wydaje mi się. Ale mimo to ogromnie się cieszę, że on sobie tak tam świetnie radzi, bo już myśleliśmy, że polscy piłkarze to się w Hiszpanii nie nadają. Należy sobie zadać pytanie, na ile on jest polskim piłkarzem, skoro od juniora trenował we Francji, ale to już temat na inną rozmowę.

Obserwuj

@AWielgosinski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24