Zawisza stracił gola w końcówce i nie zdołał uciec ze strefy spadkowej. Cenny punkt Górnika Łęczna

Kaja Krasnodębska
Zawisza - Górnik Łęczna
Zawisza - Górnik Łęczna Paweł Skraba/Polska Press
Piłkarze Zawiszy Bydgoszcz zremisowali w meczu rozgrywanego w ramach 34. kolejki Ekstraklasy z Górnikiem Łęczna 1:1. Drużyna Mariusza Rumaka prowadziła po golu Alvarinho w 13. minucie, ale nie utrzymała korzystnego rezultatu. W 84. minucie wyrównał bowiem Veljko Nikitović.

W tym tygodniu, ani kibicom, ani piłkarzom nie było dane odpocząć od rozgrywek ekstraklasy. Zaledwie dwa dni po sporych emocjach związanych z walką o tytuł mistrza Polski, do boju stanęła grupa spadkowa. W pierwszym meczu, o 18.00, Zawisza podjął u siebie Górnika Łęczna. Motywacje obu drużyn wydawały się być bardzo wysokie - zarówno gospodarze jak i dzisiejsi goście, czuli nad sobą widmo spadku do pierwszej ligi. W tej sytuacji trzy punkty w meczu z bezpośrednim rywalem w walce o pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej były na wagę złota.

Mimo ogromnych chęci deklarowanych przez zawodników obu zespołów, spotkanie w Bydgoszczy zaczęło się nieco niemrawo. Wyglądało to jakby piłkarze bali się zaatakować, ruszyć z akcją. Zamiast tego woleli spokojnie porozgrywać piłkę w środku boiska i powoli poznać na co mogą sobie pozwolić stojąc naprzeciw podobnie zmotywowanych rywali. Efektem tego było wyjątkowo powolne pierwsze dziesięć minut gry. Chwilę później z pierwszą, nieśmiałą akcją ruszyli gospodarze - w wyniku dobrej postawy Tomislava Bozica, nie udało im się jednak przekroczyć magicznej linii pola karnego Sergiusza Prusaka. Nieco lepiej poszło im w następnej akcji - po widowiskowym podaniu Kamila Drygasa, Alvarinho wbiegł w pole karne i pokonał golkipera gości. Był to ósmy gol Portugalczyka w tym sezonie.

Wydawałoby się, że po golu otwierającym wynik spotkania, co najmniej jedna z drużyn powinna rzucić się do ataku. Nic bardziej mylnego, trafienie Alvarinho ani nie pociągnęło gospodarzy do podwyższenia rezultatu, ani nie wywołało sportowej złości u gości. Dużo niewymuszonych strat w szeregach obu zespołów sprawiło, że wolne do tej pory tempo gry, jeszcze spadło. Piłkarze wciąż wydawali się być zmęczeni po wtorkowych spotkaniach.

Pod koniec pierwszej części meczu, swoich kolegów do ataku, prawą stroną boiska próbował "ciągnąć" Grzegorz Bonin. Trochę przyśpieszyło to tempo gry, ale nie miało wpływu na rezultat widniejący na tablicy wyników. Strzały Macieja Szmatiuka, czy Veljko Nikitovicia nie zdołały zaskoczyć Grzegorza Sandomierskiego. Ambicje gości na strzelenie wyrównującej bramki, szybko jednak opadły. Opuściły boisko wraz z kontuzjowanym Grzegorzem Boninem.

Druga część spotkania rozpoczęła się jeszcze leniwej niż pierwsza. Początkowe dziesięć minut gry, śledzący to spotkanie kibice, powinni jak najszybciej zapomnieć. Żadna z drużyn nie chciała wyjść poza sam środek boiska, a proste błędy przy podaniach sprawiły, że piłka praktycznie nie krążyła między zawodnikami. Wreszcie, po prawie godzinie gry, znowu obudzili się gospodarze. Sporo chaosu pod bramką Sergiusza Prusaka wprowadził strzelec jedynej bramki, Alvarinho oraz Ivan Mayevskiy. Solidna gra i powrót we własne pole karne Tomislava Bozica, nie pozwoliły im jednak cieszyć się z drugiego gola.

W 73. minucie bydgoszczanie stanęli przed fantastyczną sytuacją nad podwyższenie wyniku i tym samym uspokojenie gry. Po rajdzie Josipa Barisicia, bardzo aktywny przez całe spotkanie Alvarinho, podał do Mici. Ten efektownym lobem pokonał Sergiusza Prusaka, ale w ostatniej chwili piłkę wybił Maciej Szmatiuk. Tak bliska wizja strzelonego gola, wyraźnie dodała gospodarzom skrzydeł, gra nabrała tempa, a golkiper gości miał coraz więcej pracy. Górnik przy dobrej postawie defensorów Zawiszy, a szczególnie Kamila Drygasa, nie mógł przebić się w pole karne.

Udało im się to dopiero w 84. minucie. I od razu przyniosło wymarzone efekty. Po zbyt mocnym dośrodkowaniu z rzutu rożnego Filippa Rudika, pod piłką znalazł się Veljko Nikitović, który pokonał zaskoczonego Grzegorza Sandomierskiego.

Po straconym golu, bydgoszczanie ponownie rzucili się do ataku. Mimo kilku niezłych okazji oraz solidnie wykonanych stałych fragmentów gry, nie udało im się ponownie pokonać Sergiusza Prusaka. Remis najwyraźniej satysfakcjonował jednak gości - cofnęli się na własną połowę, a wykopywanie piłki na "byle dalej" od bramki, całkowicie wypełniało ich ambicje. Znane powiedzenie o niewykorzystanych sytuacjach ponownie się sprawdziło i mimo przewagi, bydgoszczanie nie zdołali zdobyć w dzisiejszym spotkaniu pełnej puli punktów. Teraz muszą z nadzieją na stratę punktów przez Koroną oglądać jej wieczorny mecz z Cracovią.

Więcej o 34. KOLEJCE EKSTRAKLASY

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24