Derby Merseyside na remis. Gol Jagielki uratował Everton przed porażką (ZDJĘCIA)

Grzegorz Ignatowski
Znakomite widowisko zafundowali nam piłkarze Liverpoolu i Evertonu w derbach Merseyside. Nie dowiedzieliśmy się jednak kto przez najbliższe pół roku będzie królował w mieście Beatlesów, bowiem mecz zakończył się remisem 1:1. Kibice zapamiętają to spotkanie ze względu na fantastyczne akcje Mario Balotellego i jeszcze lepsze interwencje Tima Howarda.

Już od pierwszej minuty defensywę Evertonu molestował Mario Balotelli. Włoch dwoił się i troił pod bramką Tima Howarda, ale Amerykanin spisywał się dziś wyśmienicie. 35-letni bramkarz poradził sobie ze strzałami Balo w 8. i w 10. minucie, a następnie w efektownym stylu wybronił uderzenie głową Gerrarda. Howard miał też nieco szczęścia, bo w 9. minucie prowadzący to spotkanie Howard Wilkinson powinien podyktować rzut karny dla gospodarzy za zagranie ręką w polu karnym Garretha Barry'ego. Żeby być sprawiedliwym należy też powiedzieć, że w 6. minucie Wilkinson powinien wskazać na jedenasty metr po faulu na Romelu Lukaku. Arbiter widocznie uznał, że fani w Liverpoolu mają dość rzutów karnych po horrorze w Pucharze Ligi, w którym "The Reds" wygrali w serii jedenastek 14:13 i zdecydował, że dziś nie będzie wskazywał na wapno, choćby zawodnicy okładali się pałkami albo kijami bejsbolowymi.

Czas mijał, a tempo gry wciąż było wysokie, co mogło się podobać nawet najbardziej wybrednym kibicom. Brakowało tylko jednego - bramek. Ale jak tu strzelić gola, kiedy Howard broni wszystko co się da, a nawet jak się nie da to on i tak obroni. Bramkarz Evertonu cudem sparował potężny strzał Hendersona w 29. minucie i w podobnym styli uratował swój zespół przed stratą bramki po strzale Sterlinga na minutę przed końcem pierwszej połowy.

Jeśli ktoś się spodziewał, że limit emocji został wyczerpany w pierwszej połowie to nie wie co znaczy angielska Premier League. Mecz Leicesteru z Manchesterem United pokazał, że nawet jeśli wydaje się, że piłkarze zrobili już więcej niż mogli, oni są w stanie zrobić jeszcze więcej. I tak też było w tym spotkaniu, chociaż zawodnicy Evertonu z czasem przestali nadążać za świetnie dysponowanym rywalem. W końcu podopieczni trenera Brendana Rodgersa zmusili Tima Howarda do kapitulacji. Działo się to w 65.minucie, a sposób na Amerykanina znalazł Steven Gerrard, który perfekcyjnym strzałem z rzutu wolnego dał swojej drużynie prowadzenie.

Gol Gerrarda mógł rozwiązać worek z golami. Już trzy minuty później po dośrodkowaniu Sterlinga Balotelli z pięciu metrów uderzał na bramkę Evertonu. Włochowi nie można nic zarzucić, to rozpaczliwa interwencja Howarda mocno utrudniła mu zadanie i ostatecznie piłka zamiast wylądować w siatce trafiła w poprzeczkę.

Mimo, że Balotelli nie strzelił gola, to właśnie on był głównym architektem zwycięstwa Liverpoolu. Reprezentant Włoch przez całe spotkanie nękał obronę Evertonu i zapewne będzie się śnił dziś w nocy Timowi Howardowi. Nic dziwnego, że kiedy Balo schodził z boiska w 87. minucie, został nagrodzony rzęsistymi brawami. Wszedł w jego miejsce Rickie Lambert, lecz jego obecność nie przyniosła szczęścia ekipie "The Reds". Po dośrodkowaniu w pole karne z lewego skrzydła w 91. minucie gry, obrońcy Liverpoolu wybili zbyt krótko i nadbiegający Phil Jagielka strzałem z pierwszej piłki wpakował ją w samo okienko bramki Simona Mignoleta. Kilka chwil później arbiter zakończył to spotkanie, co tylko pogorszyło fatalne nastroje kibiców Liverpoolu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24