Podbeskidzie nadal bez zwycięstwa w obecnym sezonie. Lechia wywiozła punkt z Bielska-Białej (RELACJA, ZDJĘCIA)

Przemysław Drewniak
Podbeskidzie Bielsko-Biała - Lechia Gdańsk 1:1
Podbeskidzie Bielsko-Biała - Lechia Gdańsk 1:1 Jakub Jaźwiecki/Polska Press
W pierwszym piątkowym meczu 7. kolejki Ekstraklasy Podbeskidzie Bielsko-Biała podzieliło się punktami z Lechią Gdańsk (1:1). Obie bramki padły jeszcze przed przerwą.

Mecz w Bielsku-Białej, który zapowiadaliśmy jako pojedynek o posadę trenerów Dariusza Kubickiego i Jerzego Brzęczka, od początku toczony był w niezłym tempie. Niekoniecznie szło to w parze z piłkarską jakością – w grze obu zespołów było sporo nieporozumień i niedokładności, ale odkładając na bok wymagania estetyczne, kibice na Stadionie Miejskim mogli być w miarę zadowoleni.

Zwłaszcza, że po wyrównanym pierwszym kwadransie to „Górale” wyszli na prowadzenie. Można powiedzieć, że bielszczanie wrócili do korzeni, bo ich akcję w starym stylu rozegrali Robert Demjan i Damian Chmiel. Słowak umiejętnie zastawił się na prawym skrzydle i podał piłkę do wchodzącego w pole karne pomocnika, który wyłożył ją przed bramkę Frankowi Kwame Adu. Piłkarz z Ghany w poprzedniej kolejce zmarnował we Wrocławiu stuprocentową okazję do zdobycia bramki, ale teraz nie mógł się nie zrehabilitować – skierował futbolówkę do siatki z najbliższej odległości, strzelając swojego pierwszego gola w 42. występie w Ekstraklasie.

Podbeskidzie po raz pierwszy od inauguracyjnego meczu z Zagłębiem prowadziło, ale gospodarze cieszyli się z tego tylko pięć minut. Wtedy to na ich cios odpowiedziała Lechia, która najpierw wysłała sygnał ostrzegawczy w postaci sytuacji sam na sam Grzegorza Kuświka (strzelił w Emilijusa Zubasa), a chwilę później wyrównała po mocnym, precyzyjnym strzałem zza pola karnego w wykonaniu Ariela Borysiuka.

Jeszcze przed przerwą obie drużyny miały po kilka groźnych sytuacji. Bielscy kibice przecierali oczy ze zdumienia, gdy po znakomitym dośrodkowaniu Adama Mójty kolejną stuprocentową okazję miał zamykający akcję Adu, ale tym razem z bardzo bliskiej odległości trafił wprost w Marko Maricia. Lechia, choć zbyt często grała niedokładnie i z pominięciem drugiej linii, też mogła objąć prowadzenie. Zubas bezbłędnie zachował się jednak przy strzale Pawła Stolarskiego w okienko i kolejnym pojedynku jeden na jeden z Kuświkiem.

Mając w świadomości trudną sytuację w tabeli, obie drużyny po przerwie dążyły do zwycięstwa. Piłkarskim poziomem wciąż nie rzucały na kolana, ale dzięki błędom w defensywie pod obiema bramkami było groźnie. Najbliżej trafienia byli biało-zieloni – w 52. minucie Kuświk po mocnym uderzeniu z pola karnego trafił w poprzeczkę, a dobitkę Sebastiana Mili zatrzymał ręką Adu. Powtórki wykazały, że sędzia mógł podyktować jedenastkę, ale w piątek, tak jak przed tygodniem we Wrocławiu, bielszczanom sprzyjało szczęście. Lechii sprzyjał za to… Marko Marić. Chorwacki bramkarz po raz kolejny pokazał, że zna się na swoim fachu, kapitalnie broniąc główkę Mateusza Szczepaniaka z bliskiej odległości, a także atomowy strzał Dariusza Kołodzieja z dystansu.

W końcówce przewagę osiągnęła Lechia, która zepchnęła Podbeskidzie do defensywy, ale nie potrafiła zdobyć zwycięskiej bramki. Jerzy Brzęczek łapał się za głowę, gdy w 72. minucie w sytuacji sam na sam Mila fatalnie skiksował, posyłając piłkę prosto w ręce Zubasa. Tym samym po siedmiu kolejkach gdańszczanie wciąż pozostają tylko z jednym zwycięstwem, ale nie ponieśli porażki w czwartym kolejnym meczu. W znacznie gorszej sytuacji od Brzęczka jest Kubicki, który po czternastu ligowych spotkaniach na ławce trenerskiej „Górali” ma tylko dwie wygrane.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24