- Dzwonił do mnie kolega. Mówił, że w telewizji pokazali mojego gola z tego meczu - mówi Piotr Badowicz, były napastnik Stali Sanok. - To już 10 lat minęło. Nie wiedziałem. Takiej plamy nigdy w karierze nie zaliczyłem - zaznacza Piotr Włodaczyk, były napastnik Legii Warszawa.
W poprzedniej dekadzie sanoczanie potrafili w pucharach pokazać pazurki, ale 20 września 2006 roku przeszli samych siebie. Podopieczni trenera Ryszarda Federkiewicza 1/16 PP stanęli naprzeciw Legii, wtedy też broniącej tytułu mistrza Polski. Sanoccy kibice nie liczyli na cud, wszak Stal słabo radziła sobie w III lidze. W 36. minucie wpadli jednak w euforię, bo do siatki trafił Piotr Badowicz. Po podaniu z głębi pola uciekł obrońcom.
- Nie uderzyłem czysto, ale to chyba zmyliło Jana Muchę. Piłka poszła mu po piszczelu między nogami - wspomina “Badi”. - Oczywiście Legia cisnęła. Przed przerwą mogła wrzucić ze 6 goli - dodał Badowicz, dziś trener w Bieszczadach Ustrzyki Dolne.
Wrzuciła dopiero w 73. minucie. Dawid Pietrzkiewicz obronił strzał jednego z Brazylijczków, ale Radović pospieszył z dobitką. Sceptycy spodziewali się, że wojskowi pójdą za ciosem, tymczasem 3 minuty później...
- Nie pamiętam, kto mi podał, ale wpadłem w pole karne, przyłożyłem z lewej nogi po długim słupku i Mucha nie sięgnął piłki. Gol był niebrzydki. Nie najładniejszy, jaki strzeliłem, ale najważniejszy - wspomina Ireneusz Gryboś.
Stal dotrwała do końca bez strat i mogła fetować.
- Grałem ostatnie 20 minut. Było gorąco, ale wytrzymaliśmy. Po meczu świętowaliśmy w lokalu o nazwie Black Horse. Tak się chyba nazywał - mówi Dariusz Jęczkowski, obecnie trener SMS-u Resovia.
- Mieliśmy sto procent skuteczności. Były dwie okazje i wpadły dwa gole - podkreśla Gryboś. - Nam okazji nie brakowało. Sam trafiłem w słupek - mówi Włodarczyk, dziś trener IV-ligowej Ożarowianki.
W TVP o sensacji informował Przemysław Babiarz, krajan Badowicza, bo także rodzony przemyślanin.
- Moi piłkarze mnie zdradzili - mówił do dziennikarzy trener Dariusz Wdowczyk.
- Mówiono nam potem, że w szatni Legii była krew na ścianach. Piłkarze podobno ręcznie coś sobie wyjaśniali - uśmiecha się Gryboś. Legia przywiozła na mecz swoje piłki, obiecując, że po grze podaruje je Stali. - Piłki pojechały z powrotem do Warszawy - dodaje pan Ireneusz.
Po sensacji do Sanoka na kilka dni zjechali dziennikarze Faktu. Poświęcili Stali duży tekst, który miał na swój sposób dopiec gwiazdom Legii.
"Kosi trawę na boisku" - tak tabloid określił pozaboiskowe zajęcie Marka Węgrzyna, który wtedy pomagał w pracach na stadionie.
- Szybko zaczęliśmy kolejną edycję pucharu. Strzeliłem Sanovii 4 gole. Napisali, że jestem najbardziej bramkostrzelnym piłkarzem w Polsce - uśmiecha się Gryboś.
Radość była ogromna, ale potem wróciła ligowa rzeczywistość. Po miesiącu Federkiewicz rozstał się klubem, ale Stal i tak spadła do IV ligi. Pucharowa przygoda skończyła się w meczu z, także ekstraklasową, Arką Gdynia (0:1 po golu w 118 min).
- A trzy minuty wcześniej szliśmy na bramkarza sami z Danielem Niemczykiem. Mógł mi podać i uderzałbym do pustej bramki. Ale nie podał, tylko sam strzelał - wspomina Gryboś.
Stal Sanok - Legia Warszawa 2:1 (1:0)
Bramki: 1:0 Badowicz 36, 1:1 Radović (73), 2:1 Gryboś (76)
Stal: Pietrzkeiwicz - Okas, Gawłowicz (70. Jęczkowski), Łuczka, Sumara - Niemczyk, Węgrzyn, Kuzicki, Kosiba - Gryboś (80. Tabisz), Badowicz (68. Nikody).
Legia: Mucha - Bronowicki, Dickson, Balde, Edson - Szałachowski (46. Radović), Surma, Junior, Kiełbowicz (46. Roger) - Gottwald (46. Elton), Włodarczyk.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?