Mecz Broendby - Lechia Gdańsk 4:1
To był żywy, szybki i przede wszystkim długi mecz. Lechia potrafiła iść na wymianę, ale i schować się za podwójną gardą w trudnych dla niej momentach. Zaczęła - niestety - bardzo nerwowo. Już w 15 minucie Broendby objęło prowadzenie. Po stałym elemencie gry najwyżej do piłki wyskoczył Paulus Arajuuri, by głową pokonać z kilku metrów bezradnego Dusana Kuciaka.
Lechia starała się odpowiedzieć tak szybko jak w Gdańsku na bramkę Simona Hedlunda. Przez kwadrans nie stworzyła sobie jednak klarownej sytuacji. Dopiero później zaatakował Lukas Haraslin, ten sam, który tak świetnie dryblował w pierwszym meczu. Słowak w 33 minucie niestety trafił wprost w bramkarza Marvina Schwäbe.
Nieobecny w pierwszym spotkaniu Kamil Wilczek zaskoczył Lechię na początku drugiej odsłony. W 53 minucie kapitan Broendby trafił na 2:0, dostawiając lewą nogę do piłki dośrodkowanej z prawej strony. Ten wynik premiował już Duńczyków w regulaminowym czasie gry. Ale Lechia postanowiła zawalczyć do samego końca...
... i wydłużyła spotkanie o dodatkowe dwa kwadranse. Wprowadzony Sławomir Peszko idealnie dograł do Flavio Paixao, który w 67 minucie wyrównał stan dwumeczu na 3:3. Niestety, na początku dogrywki "złotego gola" strzelił wprowadzony Jesper Lindstrøm, którego nieupilnował Karol Fila.
Ten sam 19-latek ustalił wynik na 4:1, wykorzystując w 118 minucie akcję sam na sam.
Przygoda Lechii z Ligą Europy trwała zatem tyle samo co Arki Gdynia dwa lata temu. I też nie przyniosła nam wstydu.
Piłkarz meczu: Jesper Lindstrøm
Atrakcyjność meczu: 8/10
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?