Nie ma premii – nie ma karpia

Szymon Jaroszyk
Zagłębie Lechię pokonało, ale premii nie dostało
Zagłębie Lechię pokonało, ale premii nie dostało Piotr Krzyżanowski/Polskapresse
Piłkarze Zagłębia spierają się z prezesem o wypłatę premii. Na razie ich nie dostali, więc Jerzy Koziński musiał zapomnieć o… karpiu, barszczu i pierogach.

Jeśli drużyna gra poniżej oczekiwań to obowiązkiem jej przełożonych jest reakcja w celu poprawy sytuacji. Z tego prawa, a właściwie obowiązku w stylu Józefa Wojciechowskiego wywiązał się prezes Zagłębia Lubin, Jerzy Koziński. Bilans „Miedziowych” w pierwszych jedenastu spotkaniach był delikatnie mówiąc poniżej oczekiwań - 5 porażek, 2 remisy i 3 zwycięstwa (11 pkt). Nie ma wyników – nie ma (dodatkowych) pieniędzy – pomyślał prezes, i zamroził drużynie premie meczowe po klęsce ze Śląskiem Wrocław. Poskutkowało, lubinianie w 4 następnych meczach zdobyli 7 oczek.

Pieniądze (w sumie ok. 200 tys. zł) miały zostać przelane na konta zawodników, jeżeli klub po rundzie jesiennej (do której wliczono także 16. kolejkę) zajmie przynajmniej 8 miejsce. Atak zimy poskutkował odwołaniem ostatniej rundy spotkań, Zagłębie pomimo dobrej końcówki uplasowało się na 10 pozycji. Pieniądze powinny zostać więc w klubowej kasie. Piłkarze jednak protestują, bo jak twierdzą prezes złamał obietnicę daną przed meczem z Lechią Gdańsk. Różnice zdań są drastyczne.

- Przed meczem z Lechią pan Koziński wszedł do naszej szatni i obiecał, że dostaniemy te pieniądze, pod warunkiem że pokonamy gdańszczan. Wygraliśmy 3:1, a nic nie dostaliśmy – powiedział na łamach „Przeglądu Sportowego” anonimowo jeden z piłkarzy. – Ostatecznie jesteśmy na dziesiątej pozycji, a nie na ósmej, ale skoro prezes coś obiecał i uzależnił wypłatę pieniędzy tylko od wyniku z Lechią, powinien się z tego wywiązać. Inna sprawa, że powiedział to wszystko bardzo szybko. My sami mamy trochę wątpliwości, czy obiecał wypłatę wszystkiego, co jest w zamrażarce, czy tylko nagrodę za mecz z Lechią.

Koziński odbiera zarzuty. – Nie będę komentował anonimowych wypowiedzi. Jeśli ktoś nie jest mięczakiem, niech powie pod nazwiskiem o co mu chodzi. Faktem jest, że oczekiwaliśmy co najmniej ósmego miejsca w tabeli na 15 grudnia i ten warunek nie został spełniony. Piłkarze nie dostali ani grosza premii – powiedział prezes „PS”. W podobnym tonie sternik wypowiadał się dla „Gazety Wrocławskiej” (wywiad z 7.12). – Celem drużyny było zajęcie ósmego miejsca, więc premie nie zostaną wypłacone. To nie oznacza jednak, że te pieniądze przepadły na dobre. Jeśli wiosną nasi piłkarze będą się spisywać na miarę oczekiwań, to odmrozimy premie. Także jest o co grać – mówił.

I komu tu wierzyć? Z jednej strony anonimowe wypowiedzi piłkarzy wydają się mało wiarygodne. Z drugiej – 200 tys. zł na ulicy nie leży, a prezesowi z nazwiska narażać nie chce się nikt. Drużyną kieruje trener, ale to jednak Koziński podpisuje kontrakty i decyduje o nich. Nie dziwi też sama publikacja w „Przeglądzie Sportowym”, czyli najpopularniejszym dzienniku sportowym w Polsce, a przy okazji (przymrużając oko na wpadki gazety) z dobrą marką. Czemu miała by służyć? Przede wszystkim zwróceniu uwagi na całą sprawę, czyli zdaniem piłkarzy – na nieetyczne działanie prezesa. W klubie na „głównego sternika” nie ma mocnych, więc może dzięki nagłośnieniu konfliktu ktoś z zewnątrz (np. sponsorzy czy właściciel) spojrzy dokładniej Kozińskiemu na ręce. W końcu zła prasa nie służy marce klubu.

Działania prezesa tłumaczyć nie ma sensu, bo jak widać, Koziński sam w nim się gubi zaprzeczając sobie. Koniec końców jedyną dotychczasową konsekwencją afery było… nie zaproszenie prezesa przez piłkarzy na klubową wigilię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24