Nietęgie miny działaczy po rozróbach w Bydgoszczy

Radosław Patroniak
Po zakończeniu finału Pucharu Polski doszło do zamieszek. Na stadion w Bydgoszczy weszły wzmocnione siły policyjne i ochroniarze. Na murawę poleciały krzesełka i fragmenty ogrodzenia.

Kibole zniszczyli widowisko. Puchar Polski w cieniu wybryków - ZOBACZ ZDJĘCIA Z ROZRÓBY

Wszystko zaczęło się niewinnie i pojednawczo, bo od wspólnej akcji fanów Lecha i Legii. Opuszczenie sektorów miało dać do zrozumienia władzom państwa, że zachowanie kibiców nie jest największym problemem przed zbliżającymi się mistrzostwami Europy. Protest może i był uzasadniony, ale dalszy przebieg wypadków zaprzeczył tezie, że bezpieczeństwo to najmniej ważna kwestia w kontekście przyszłorocznej imprezy.

W drugiej połowie obie strony już się nie oszczędzały, prowokując siebie niewybrednymi okrzykami. Najgorsze i najbardziej wstydliwe sceny miały jednak dopiero nastąpić. Po ostatnim rzucie karnym, wykonywanym, przez Jakuba Wawrzyniaka, fala legionistów zalała połowę boiska. Już przed decydującą jedenastką warszawscy kibice gromadzili się za bramką Krzysztofa Kotorowskiego, a policja nie robiła nic, by przeszkodzić im w zrealizowaniu spontanicznych planów.

Przez następne dwadzieścia minut służby porządkowe nie mogły zapanować nad nawałnicą stołecznych kibiców. W tym samym czasie do rozrób przygotowywali się już też chuligani z Poznania. Potwierdziły się opinie, że Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka nie jest przygotowany do organizacji tak dużego wydarzenia jak finał Pucharu Polski. Dantejskie sceny skończyły się po jednej stronie boiska, a ze zdwojoną siłą wybuchły po drugiej. Policja musiała użyć broni gładkolufowej, bo zamaskowani chuligani chcieli najpierw rozprawić się z oddziałami szturmowymi, a następnie dostać do kolegów po fachu. W ruch poszły siedziska i fragmenty ogrodzenia.

Na trybunie honorowej oficjele mieli nietęgie miny, ale to oni w jakimś stopniu przyczynili się do tych gorszących scen. Najbardziej zatroskany wyraz twarzy miał sekretarz generalny PZPN Zdzisław Kręcina.

Zanim policjanci uporali się z najbardziej krewkimi kibicami Kolejorza, minęło kolejne dziesięć minut. W tym samym czasie wezwano posiłki i ustawiono policyjny kordon na murawie, tak by w ogóle umożliwić piłkarzom obu drużyn dojście do trybuny honorowej. Ostatecznie prezesowi PZPN Grzegorzowi Lacie i ministrowi sportu Adamowi Gierszowi udało się wręczyć pucharowe trofea, ale zamiast atmosfery święta, oni i normalni kibice przeżyli chwile grozy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24