Oceniamy piłkarzy Legii za mecz ze Śląskiem: dwie twarze Kuciaka

Kaja Krasnodębska
Oceniamy piłkarzy Legii za mecz ze Śląskiem
Oceniamy piłkarzy Legii za mecz ze Śląskiem sylwester wojtas
Minął dokładnie tydzień od pamiętnego blamażu z Ajaksem. Zadaniem legionistów było zatarcie złych wspomnień kibiców i pokonanie najtrudniejszego rywala w walce o finał Pucharu Polski - Śląska Wrocław. Z początku nie wszystko szło jak po maśle, ale po rollercoasterze emocji, stołeczni piłkarze osiągnęli swój cel.

Wyjściowa jedenastka:

Dusan Kuciak – (3 za mecz i 9 za rzuty karne) – Od zera do bohatera. Dusan Kuciak zaliczył prawdziwy American Dream. Zaczął od strzelenia sobie w piętę – wybijając piłkę po dośrodkowaniu Paixao podał ją prosto pod nogi Petera Grajciara. Ten tylko na to czekał i zdobył bramkę dla swojej drużyny. W 40. minucie Kuciak znowu zanotował słabą obronę, tym razem miał jednak szczęście, że żadnego z rywali nie było w pobliżu. W drugiej połowie wyglądał jakby nie wyciągnął żadnych wniosków z tego co się działo przed przerwą i w 58. minucie piłkę po strzale Machaja, odbił prosto do Flavio Paixao. Na jego szczęście sędzia boczny odgwizdał spalonego. Podczas meczu legioniści nie mogli czuć się bezpiecznie mając go za sobą. Bronił bardzo niepewnie, stwarzał ryzyko nawet po słabych strzałach. Wybicia też nie wydawały się być jego mocną stroną, gdyż nie trafiały do żadnego z kolegów z pola. Jedną z niewielu dobrych obron zanotował w 99. minucie gry. Po 120 minutach wydawało się, że nie zasłużył na żadną pochwałę. I wtedy zatrzymał braci Paixao. Bardzo dobrze wyczuł strzał zarówno Marco jak i Flavio. Dwie piękne i pewne obrony. Na 4 szanse, Śląsk wykorzystał tylko jedną i w konsekwencji odpadł z pucharowych rozgrywek. Wyśmienitymi interwencjami, Dusan Kuciak udowodnił że zasługuje na miano pierwszego bramkarza stołecznej drużyny.

Bartosz Bereszyński (6) – angażował się zarówno w defensywną jak i ofensywną grę gospodarzy. Początek trochę słabszy, w miarę upływu minut szło mu jednak lepiej. Parę razy uciekł mu Dudu i Mateusz Machaj, jednak często udawało mu się zatrzymywać atakujących piłkarzy z Wrocławia. Na pochwałę zasługuje dobre dośrodkowanie w pole karne w 24 minucie, szkoda jedynie, że w tym momencie żaden z piłkarzy Legii tam nie przebywał. Dobrze rozumiał się z Ondrejem Dudą a także Michałem Żyro i razem z nimi prawą stroną wychodził na połowę przeciwnika. Szczególnie w pierwszej części dogrywki można doceni jego wkład w grę do przodu.

Dossa Junior (4) – Gdy w 9. minucie w idealnym momencie wybił piłkę z pola karnego wydawało się, że to będzie jego mecz. Później zaczął się jednak gubić. Warszawski mistrz podań na aferę – byle dalej od bramki, a nuż może coś się wydarzy. Niestety, zwykle mijały one jednak stołecznych piłkarzy i trafiały pod nogi graczy Śląska. Ich doskonałym podsumowaniem było wybicie prosto na aut w 118. minucie. Mógł obejrzeć czerwoną kartkę, gdy spóźniony ściął kontratakującego Flavio. Na jego szczęście sędzia Marciniak okazał się jednak pobłażliwy i reprezentantowi Cypru pokazał tylko żółty kartonik.

Inaki Astiz (5) – pod nieobecność pauzującego za kartki Ivicy Vrdoljaka, pełnił funkcję kapitana. Zawinił przy bramce Śląska, gdy bez problemu dał się wyminąć rywalom. Na plus zaliczyć mu można celne podania do kolegów z drużyny i dobre odbicia głową, które nie raz uratowały stołeczny zespół przed atakiem przeciwników.

Guilherme (3) – najsłabszy punkt defensywy gospodarzy. Bronił „na radar”, przez co wszystkie groźniejsze akcje Śląska przebiegały jego lewą stroną. Flavio Paixao był kompletnie poza jego zasięgiem, robił z nim co chciał. Brazylijczykowi brakowało prędkości, dlatego też musiał uciekać się do fauli. Przy bramce dla Śląska też nie obył się bez winy. Zdarzało mu się także gubić piłkę w wyniku czego rywale dochodzili do groźnych sytuacji. Bał się podejmować ryzyko – podawał głównie do stoperów, nie wychodził do ofensywnych akcji. Tego meczu, podobnie jak tydzień temu spotkania z Ajaksem, nie można zaliczyć mu do udanych. Na jego korzyść działa tylko doskonale strzelony rzut karny.

Tomasz Jodłowiec (7) – jeden z lepszych graczy na boisku. Wykreował wiele akcji ofensywnych, nie zapominając o pomocy kolegom z defensywy. Na jego konto możemy zapisać parę rajdów, podczas których bez trudu wymijał kolejnych wrocławian. W miarę upływu czasu nie tracił motoryki, do końca miał siły prowadzić ataki na bramkę rywali. Pod koniec meczu to jego najbardziej ciągnęło do bramki – tworzył sytuację, ale samodzielnie nie udawało mu się ich wykańczać. Strzały z dystansu nie wydają się być jego mocną stroną. W obronie również nieźle sobie radził. Grał odważnie, ale sędzia Marciniak ani razu nie musiał pokazać mu kartki. Siedzący na trybunie selekcjoner powinien być zadowolony z jego występu.

Dominik Furman (6) – pomagał drużynie w środku boiska. Grał w defensywie – zatrzymał parę szybkich akcji gości, ale przy tym wszystkim nie bał się wychodzić też do akcji ofensywnych. To od jego niezłego odbioru zaczęła się akcja zakończona jedyną bramką z gry warszawskiego zespołu. W 69. minucie pochwalił się celnym rzutem wolnym prosto na głowę Michała Żyry, ten jednak tego nie wykorzystał.

Michał Masłowski (4) – kolejny słaby mecz wielkiego zimowego transferu Mistrza Polski. Wciąż nie może złapać wiatru w żagle. Zagrał troszkę lepiej niż w poprzednich dwóch spotkaniach, jednak wciąż nie jest to forma na miarę stołecznej drużyny. Był wolniejszy od graczy Śląska, a jego podania zwykły mijać się z kolegami, do których miały trafić. W pierwszej połowie jak zwykle niewidoczny, w drugiej bardziej zaangażował się w grę zespołu. Cały czas trzymał się prawej strony, trochę brakowało go w środku. Próbował rozgrywać piłkę z Michałem Żyro i Ondrejem, jednak czasem zdarzało mu się ją zgubić

Ondrej Duda (8) – pierwszy mecz w pełnym wymiarze czasowym po przerwie spowodowanej kontuzją. Pokazał się z całkiem niezłej strony. Brał udział we wszystkich akcjach ofensywnych warszawskiej drużyny. W środku pola nie miał sobie równych. Goście mogli tylko się przyglądać, gdy zręcznie wymijał po dwóch, trzech na raz. Najczęściej faulowany zawodnik Legii – samo to pokazuje jakie zagrożenie wywoływał na połowie rywali. Świetnie się czuł w grze kombinacyjnej z Bartoszem Bereszyńskim i Michałem Żyro. Specjalista od efektownych podań. To po jego dośrodkowaniu Legia strzeliła wyrównującą bramkę. Trochę szkoda żółtego kartonika, który ujrzał pod koniec spotkania. Wydawał się on trochę niesłuszny, wszak jego celem wydawało się zdobycie piłki, nie powalenie przeciwnika. Na niekorzyść Ondreja trzeba zaliczyć też niestrzelonego karnego. Pomylił się jako jedyny z zawodników warszawskiej drużyny i gdyby nie świetne parady Dusana Kuciaka, kto wie jakby się to skończyło.

Michał Kucharczyk (5) – mistrz spalonych. Po piątym razie, nie było sensu dalej liczyć ile razy dał się złapać w pułapkę ofsajdową przeciwnika. Dopiero pod koniec zaczął zwracać uwagę na aktualne miejsce pobytu defensorów z Wrocławia. Jednego nie można mu na pewno odmówić – od początku do końca był zaangażowany w grę w ofensywie, wciąż próbował zaskoczyć czymś rywali. Brał udział w wielu kontrach, dobrze rozumiał się z Żyro. Niestety jego starania były mało skuteczne i jedyny „niespalony” strzał na bramkę był bardziej podaniem do bramkarza niż próbą zdobycia ważnego gola.

Orlando Sa (2) – Henning Berg po 45 minutach nie ściągnął go przypadkiem. Chociaż w pierwszej połowie też można było się zastanawiać czy w ogóle jest na boisku. Wydawało się, że przykrył się peleryną niewidką i nikomu nie przeszkadzając przewegetował do przerwy. Z początku nabijał sobie trochę kilometrów do protokołu, biegając na około młodego bramkarza Śląska, potem jednak zrezygnował i z tej czynności. Gubił piłkę, a w dogodniejszych sytuacjach nie próbował nawet strzelać na bramkę. Niepotrzebnie angażował się w faulowanie przeciwników.

Rezerwowi:

Michał Żyro (7) – bardzo dobre wejście. Świetnie zastąpił fatalnie grającego Orlando Sa. Pociągnął swoich kolegów do ofensywy. Dobrze rozumiał się z Ondrejem Dudą, z którym przeprowadził najwięcej akcji pod bramką rywala. Po jego prawej stronie, defensorzy z Wrocławia nie mogli czuć się pewnie ani przez moment. W 53. minucie doskonale wykorzystał podanie Dudy i zdobył wyrównująca bramkę. Był adresatem większości długich podań ze strony obrońców, świetnie się do nich ustawiał, uważając na pułapki ofsajdowe skrzętnie ustawiane przez przeciwników. Na minus zaliczyć można mu zmarnowaną kontrę po celnym podaniu Kucharczyka w 60 minucie, kiedy to zamiast strzelić prawą nogą, wbiegł w bramkarza gości.

Marek Saganowski (5) – wszedł w 101. minucie na podmęczonego rywala, jednak nie ugrał zbyt wiele. W 107. minucie brał co prawda w chaotycznych próbach pokonania Wrąbela, ale nieskutecznie. Bardzo pewnie podszedł za to do rzutu karnego, który wykorzystał bez mrugnięcia okiem.

Helio Pinto (bez oceny) – wszedł w 112. minucie zmieniając Dominika Furmana. W ciągu ostatnich ośmiu minut meczu nie wpłynął znacząco na grę legionistów. Przy skutecznym strzale z rzutu karnego miał trochę szczęścia, Jakub Wrąbel był bowiem bardzo blisko wybicia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24