Zastępujący sprzedanego do Cracovii Łukasza Merdę, Joachim Mikler nie zdążył jeszcze dobrze ustawić się w bramce, gdy już musiał wyciągać piłkę z siatki. Składną akcję całego zespołu celnym strzałem głową zakończył Ukrainiec, Ihor Mihałewskyj. Od momentu utraty bramki, Podbeskidzie zaczęło grać otwartą piłkę. Świerblewski do spółki z Patejukiem raz po raz nękali defensywę Stali, ale ich ataki były nieskuteczne. W grze bielszczan widać było jak najszybszą chęć doprowadzeniu do remisu. Ta gorączkowość przyniosła jednak zupełnie odwrotny do zamierzonego efekt. W 28. minucie spotkania na strzał z ponad 30 metrów zdecydował się Krzysztof Trela. Uderzenie mimo, że dość optymistyczne, dało pożądany skutek i Stal prowadziła już 2:0.
Utrata drugiej bramki spowodowała, że trener Podbeskidzia - Marcin Brosz nie mógł dłużej bezczynnie czekać. Dokonał dwóch zmian w składzie, a na boisku pojawili się Dariusz Kołodziej i Piotr Bagnicki. Pojawienie się jeszcze przed przerwą dwóch rezerwowych w ekipie z Bielsko-Białej wprowadziło niemały zamęt w szeregach Stali, którzy na polecenie trenera skupili się na grze defensywnej. Ostrzał bramki Tomasza Wietechy trwał tymczasem w najlepsze. Wprowadzony na boisko były gracz Górnika Zabrze, Dariusz Kołodziej wykorzystywał swój najlepszy atut, czyli piekielnie silny strzał z dystansu. Trzecia próba, z rzutu wolnego, dała efekt - bramka do szatni, a także przedłużyła nadzieje bielszczan na zadowalający rezultat w tym spotkaniu.
W drugiej połowie trener Brosz desygnował do gry jeszcze jednego zawodnika - Piotra Rockiego. Było to kolejne dobre posunięcie tego szkoleniowca, gdyż Rocky wespół z wymienianym już Kołodziejem oraz Piotrem Bagnickim siał wielkie zamieszanie pod polem karnym Stali. W 62. minucie były zawodnik warszawskiej Legii upadł w polu karnym, a sędzia podyktował rzut karny, który na bramkę zamienił fantastycznie dziś grający Kołodziej. 6 minut później na płycie boiska pojawił się ambulans, który na włączonym sygnale zawiózł do szpitala kontuzjowanego bramkarza ze Stalowej Woli, Tomasza Wietechę. Marsz Podbeskidzia trwał jednak w najlepsze, a kolejne bramki były tylko kwestią czasu. W 70. minucie Patejuk odebrał piłkę jednemu z obrońców i po indywidualnej akcji zdobył bramkę dającą bielszczanom prowadzenie w tym meczu. "Kropkę nad i" postawił w 78. minucie spotkania Świerblewski. Kołodziej starał się jeszcze kilkakrotnie zagrozić bramce Stali, ale jego próby okazywały się bezskuteczne.
Spotkanie to jest doskonałym przykładem mocy trenerskiego autorytetu oraz potrzebnej w tym fachu intuicji. Gdyby trener Brosz zwlekał ze zmianami, a w przerwie spotkania nie użył kilku cierpkich słów w kierunku swoich piłkarzy, to wynik mógł być zupełnie inny, a Podbeskidzie schodziłoby z boiska pokonane.
Stal Stalowa Wola 2:4 Podbeskidzie Bielsko-Biała (2:1)
1:0 Mihałewskyj 3'
2:0 Trela 28'
2:1 Kołodziej 45'
2:2 Kołodziej 65' (k)
2:3 Patejuk 70'
2:4 Świerblewski 78'
sędziował: Erwin Paterek (Lublin)
widzów: 1000
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?