Piłka nożna to nie loteria. Czy ćwierćfinalistę PNA trzeba było losować?

Wojciech Adamczak
Piłka nożna to nie loteria. Czy ćwierćfinalistę PNA trzeba było losować?
Piłka nożna to nie loteria. Czy ćwierćfinalistę PNA trzeba było losować? twitter
Trudno o coś bardziej sprawiedliwego niż zrządzenie losu. Nie wynika ono z niczego, nie jest spowodowane naszymi błędami czy sukcesami z przeszłości. Jednakże w sporcie dużo łatwiej pogodzić się z tym, że przeciwnik był lepszy niż ze zwyczajnym brakiem farta.

Nawiązuję oczywiście do trwającego właśnie Pucharu Narodów Afryki i pechowego losu reprezentacji Mali, prowadzonej przez naszego Henryka Kasperczaka. Bo jak wytłumaczyć zawodnikom, że mimo tego, że nie byli od Gwinei w niczym gorsi, marzenia o medalu mistrzostw Czarnego Lądu muszą odłożyć do następnej edycji? Oczywiście, można powiedzieć, że są sami sobie winni, wystarczyło pokonać któregoś z rywali. Jest w tym trochę racji, bo Malijczycy nie okazali się lepsi od swoich rywali, a o to przecież w sporcie chodzi. Pomijam już Seydou Keitę i jego zmarnowanego karnego w ostatnim meczu, choć to wstyd, aby tak doświadczony gracz z 11 metrów podał piłkę bramkarzowi. Zastanawiam się po prostu, czy w XXI wieku tak trudno jest wymyślić coś sensownego, co mogłoby zadecydować o awansie z grupy?

Na wstępie odrzucam wszystkie statystyki, jak np. ilość oddanych strzałów, czy posiadanie piłki. Piłka nożna to bramki i nic innego nie powinno mieć wpływu na rozstrzygnięcie. Klasyfikacja fair play również nie ma większego sensu, gdyż po prostu mija się z celem, jakim jest zredukowanie ilości fauli. Sytuacja, w której to dopiero ten czynnik decydowałby o kolejności w grupie jest tak rzadka, że z pewnością, żaden piłkarz nawet przez ułamek sekundy nie pomyśli, aby nie sfaulować rywala, bo przez to jego drużyna może potem nie wyjść z grupy. Ponadto daje to większe pole do popisu dla sędziów, a śmiem twierdzić, że im mniej będą oni mieć do powiedzenia, szczególnie ci z egzotycznych krajów, tym lepiej. Prawdopodobnie jeszcze bardziej zachęciłoby to piłkarzy do tego, co najbardziej irytuje fanów na całym świecie - symulowania.

Jeszcze bardziej bez sensu jest pomysł, aby o czymkolwiek decydowała pozycja w rankingu. Całe piękno sportu polega na tym, że z pierwszym gwizdkiem arbitra wcześniejsze wyniki, rankingi, pieniądze tracą znaczenie. Liczą się tylko zawodnicy, ich forma i mentalność. Nikt nie ma prawa zabronić San Marino marzyć o pokonaniu Brazylii, nawet, jeśli gol strzelony Polakom cieszy ich, jakby zdobyli mistrzostwo świata.

Wielkie brawa należą się zatem dla afrykańskiej federacji, za umiejętność krytycznego spojrzenia na działania FIFA oraz UEFA i odrzucenie ich idiotycznych pomysłów. Przypomnę, że w mistrzostwach świata i Europy, a także w Lidze Mistrzów, w dalszej kolejności rozpatrywana jest klasyfikacja fair play i odpowiedni ranking, a dopiero potem odbywa się losowanie. Malijczycy z pewnością zgodziliby się ze mną, że wolą odpaść po losowaniu, niż przez to, że są niżej w rankingu FIFA.

I tu jak zwykle zadaję sobie pytanie: czy nie można sprawy rozwiązać zdroworozsądkowo, bez niepotrzebnych udziwnień i krętactw? Co stoi na przeszkodzie, aby po regulaminowym czasie gry sędzia zarządził rzuty karne? Przecież już przed meczem było wiadomo, że zwycięska drużyna awansuje, a w przypadku remisu potrzebne będzie losowanie. Nawet, jeśli w równolegle rozgrywanym meczu WKS – Kamerun padłby remis z mniejszą ilością bramek, dający awans zarówno Mali, jak i Gwinei, trzeba by wylosować, kto awansuje z pierwszego miejsca! Mecz miałby zupełnie inną dramaturgię, gdyby obie ekipy przez prawie całą drugą połowę zamiast rzutu monetą, szykowałyby się do serii jedenastek. Dlaczego tak się nie dzieje? Pewnie swoje trzy grosze wtrąca tutaj telewizja, która ma ściśle zaplanowaną ramówkę i nie może sobie pozwolić na takie nagłe przedłużenie transmisji. Ale przecież w fazie play-off mają ten sam problem i jakoś dają radę! Poza tym karne decydujące o awansie byłyby ciekawsze niż cała faza grupowa razem wzięta, więc oglądalność by skoczyła i stratni by nie byli.

Sprawa komplikuje się nieco, jeśli zainteresowane drużyny nie spotykają się ze sobą w ostatniej kolejce. Tym nie mniej sądzę, że w dzisiejszych czasach zebranie kilkudziesięciu ludzi w jednym miejscu, aby kilka razy kopnęli piłkę z 11 metrów nie jest aż tak karkołomnym wyzwaniem. Zdaję sobie sprawę, że problem może dotyczyć więcej niż dwóch zespołów, ale mało to rozgrywa się konkursów karnych na podwórkach, żeby i z tym sobie jakoś nie poradzić? Proste rozwiązania są zazwyczaj najlepsze i naprawdę cała sytuacja nie wymaga zaangażowania nie wiadomo ilu oficjeli i urzędniczej kindersztuby. Co więcej, przy odrobinie zaradności i sprytu, można by zrobić z tego niezłe widowisko i jeszcze na tym zarobić. I to nieprawda, że karne to loteria, w tym przypadku najlepiej widać, że dopiero loteria to prawdziwa loteria.

Takie sytuacje zdarzają się niezwykle rzadko (w PNA po raz drugi w historii), więc tym bardziej nie warto tu szykować specjalnych mechanizmów i procedur. Czasem wystarczy pomyśleć, jak postąpilibyśmy kopiąc piłkę na podwórku, kiedy to piłka nożna był najważniejsza, a nie jakieś zakulisowe konszachty. W całej tej sprawie najbardziej żal podopiecznych Kasperczaka, którzy brak awansu do ćwierćfinału pewnie zrzucą na słabszych niż gwinejscy szamanów. Inna sprawa, że jakby odpadli po karnych, to pewnie stwierdziliby tak samo.

Obserwuj autora na Twitterze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24