Niemiec okiełznany (KOMENTARZ)

Jacek Czaplewski
Polska - Niemcy 2:0
Polska - Niemcy 2:0 Sylwester Wojtas
Polacy płynęli pod prąd skazani na utopienie. Ale dokonali niemożliwego. Nie utonęli, tylko opanowali niemiecki żywioł. Tak się przechodzi do historii.

Nie miałem żadnych oczekiwań wobec Polaków. Żadnych. Zbyt często przebijany był balonik, który sami pompowaliśmy. Ile to razy mieliśmy wygrywać z faworytami i wychodzić z grupy z pierwszego miejsca... Podzieliłem więc nastawienie Jana Tomaszewskiego, apelującego o „odpuszczenie” meczu z Niemcami na rzecz rywalizacji ze Szkocją. To myślenie wydawało się być zdroworozsądkowe. Raz że pochłonęło uciskającą presję, która towarzyszyła spotkaniu z Niemcami, a dwa że postawiło sprawę jasno: w grupie bijemy się o drugie miejsce i koniec kropka.

Pierwsza połowa wczorajszego meczu tylko utwierdzała w przekonaniu, że nawet jeśli Niemcy są zdziesiątkowani, to potrafią więcej. Piłka im zupełnie nie przeszkadzała – nas natomiast parzyła. Był taki fragment między 20 a 40 minutą, że zacząłem liczyć, ile potrafimy wymienić podań. Wnioski były wstrząsające: wymienialiśmy dwa lub trzy podania, po czym następowała strata piłki. Co gorsze, moment przejęcia piłki przez Niemców następował nie pod ich polem karnym, tylko na środku boiska, bądź na 30 metrze od naszej bramki. Niemcy dwoma podaniami potrafili dojść do sytuacji strzeleckiej. My dwoma podaniami co najwyżej przekraczaliśmy linię środkową.

Ale po przerwie stało się coś niebywałego. Polska nie straciła gola (!), wbiła dwa (!!) i wygrała (!!!). Nie wiem czy ktokolwiek przewidział taki scenariusz. Myślę natomiast, że we wielu polskich domach i chyba też na ławce Adama Nawałki z niedowierzania przecierano oczy i gryziono się w język. Bo co to był za mecz! Cudownie bronił Wojciech Szczęsny, FANTASTYCZNIE pomagał mu Kamil Glik, rewelacyjnie walczył Robert Lewandowski, który pod koniec jeszcze zadrwił z przeciwnika, przepuszczając piłkę między jego nogami… Nie zapominajmy o strzelcach goli. W ogóle to rzecz zdumiewająca, że to właśnie oni zapisują się na kartach historii. Przecież Arkadiusza Milika Niemcy bez żalu wypuścili do Ajaksu Amsterdam, a Sebastian Mila jeszcze chwilę temu miał kilkanaście kilogramów nadwagi! Niemcy czuli się po meczu jak nabity na szpilkę motyl.

Chylę czoła przed reprezentantami Polski! Nareszcie byli jednością a nie zlepkiem indywidualności, którym wychodzi jedynie w klubach. Walczyli pięknie, bronili skutecznie, atakowali znienacka – tak się przechodzi do historii. Cieszę się podwójnie, bo w tak pięknym roku dla polskiego sportu (Kamil Stoch, Justyna Kowalczyk, Zbigniew Bródka, Rafał Majka, Michał Kwiatkowski, lekkoatletyka, siatkarze) piłkarze nie przynieśli wstydu, tylko przedłużyli łańcuch szczęścia. Jeżeli we wtorek pokonają Szkotów, to pozostaną na fotelu lidera w grupie z… mistrzami świata, z którymi nie przegrali żadnego z trzech ostatnich meczów!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24