Do trzech razy sztuka. Błękitni Stargard potrzebowali tylu szans, by pokonać regionalnego przeciwnika na jego stadionie.
- Jako trener Błękitnych byłem w Kołobrzegu czwarty raz. W przeszłości moja drużyna tam wygrała, ale to było jeszcze w III lidze. Po awansie graliśmy na stadionie Kotwicy dramatyczne, ale przegrane mecze. Do końca życia nie zapomnę naszej porażki 3:4, choć prowadziliśmy 3:0 – wspominał Krzysztof Kapuściński.
- Musiałem wtedy przyjść "zbity" na konferencję prasową. Po ponad roku wróciłem i po meczu mam podniesioną głowę i uśmiech na ustach – dodał trener.
Przed ostatnim derbami suma miejsc, które Błękitni i Kotwica zajmowali w tabeli, była najniższa w historii. Dodatkową stawką pojedynku była lokata premiowana awansem.
- Kotwica to zawsze bardzo groźny przeciwnik z dobrymi piłkarzami i świetnym trenerem, który fajnie poukładał drużynę w krótkim czasie. Do Kołobrzegu przyjechało wielu nowych zawodników i potrzeba czasu, by zaczęli wspólnie funkcjonować na boisku – tłumaczył Kapuściński.
Błękitni zepsuli regionalnemu rywalowi obchody 70. rocznicy powstania klubu.
- To były Gran Derbi województwa, ale poza bezpośrednimi pojedynkami, musimy trzymać się z Kotwicą razem i reprezentować dobrze region w II lidze.
Kapuściński zadedykował zwycięstwo 1:0 po golu Sebastiana Inczewskiego żonie, która w dniu meczu obchodziła urodziny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?