Wokół meczu Polonia Warszawa - Górnik Zabrze: Kiedy zgasną światła...

Marek Koktysz
Polonia Warszawa-Górnik Zabrze
Polonia Warszawa-Górnik Zabrze sylwester wojtas
Czarne Koszule zremisowały przy Konwiktorskiej 6 z Górnikiem Zabrze, 1:1. Mecz dostarczył nam sporo emocji. Mógł się podobać, a parę aspektów związanych z minionym spotkaniem zasługuje na szczególną uwagę.

Granda z przekładaniem meczu

To był chyba najczęściej przekładany mecz w ostatnich latach w Ekstraklasie. Na dobrą sprawę wszystko zaczęło się już dużo wcześniej, kiedy przełożono datę spotkania z piątku na sobotę (wówczas ze względów na spotkania reprezentacyjne). Potem doszła nieszczęsna awaria, która miała miejsce w sobotni wieczór.

Do właściwego rozpoczęcia meczu zostało niecałe dziesięć minut. Utwór zespołu Sabaton „Uprising” dobiegł końca. Nagle zaczęła się przewijać. Publika skwitowała to śmiechem, myśląc że władzom Polonii zabrakło pomysłów i piosenek, które będą leciały do pierwszego gwizdka (a trzeba zaznaczyć, że Sabaton grał już wtedy chyba po raz trzeci). Sam się zaśmiałem. Niczego nieświadomi ludzie zgromadzeni na stadionie nie wiedzieli jeszcze, że to początek półtoragodzinnej gehenny. Muzyka przestała się przewijać i zamilkła. Zgasło światło na trybunie prasowej i dwóch sektorach zlokalizowanych obok niej. Wtedy przeszło mi przez myśl tylko jedno – „Wiedz, że coś się dzieje!”. Chwilę potem spiker ogłosił, że mecz przełożono na 18:15. Kwadrans w tą czy w tamtą nie robi nikomu różnicy, kibice niezadowoleni, ale chwilę przecież można poczekać. O 18:15 dowiedzieliśmy się, że mecz będzie o 18:30. Następnie już w kuluarach wyszło na jaw, że prawdopodobnie najwcześniej zobaczymy mecz o 19. Optymistyczna wersja się nie potwierdziła. Dopiero o 19:20 piłkarze wyszli na powtórzoną rozgrzewkę, a po 19:30 zaczęło się widowisko.

W międzyczasie zwróciłem uwagę na parę spraw. Jak tylko padły decyzję o przełożeniu spotkania z trybuny ultras praktycznie z marszu rozległo się gromkie „J***ć PZPN!”. Kompletnie nietrafione. Naprawdę, nie mam kibiców za bezmózgów i kompletnie nie rozumiem skąd im się to wzięło. Czy PZPN poprzecinał kable przy Konwiktorskiej specjalnie żeby przełożyć mecz? Spiker szybko kibiców przygasił, prosząc by „dali działaczom spokój, bo przecież nie mają z tym nic wspólnego”. No to fani zmienili przyśpiewki, poszło „Piłka Nożna - Dla Kibiców!”. Fajne, dumne przesłanie, ale też jakoś tak niepasujące do sytuacji. Wreszcie fani Polonii tubalnie okrzyknęli „Chcemy stadionu!”. I tutaj by trafili, miałoby to sens – awaria prądu na obiekcie = kiepska infrastruktura = chcemy lepszej. Ok. Niestety, kibice znowu nie trafili. Przyczyną całego zajścia była bowiem, jak dowiedziałem się z wywiadu środowiskowego na stadionie, spięcie z wozie transmisyjnym Cyfry Plus, która transmitowała mecz. Trzeba więc było czekać, aż usterka zostanie naprawiona, bo nie ma transmisji, to nie ma spotkania. Kibice z Kamiennej jakoś się o tym dowiedzieli, bo szybko dało się słyszeć „J***ć Cyfrę Plus!”. Nagle telewizja, która nadaje mecze ekstraklasy stała się wrogiem numer jeden. Tak jakby specjalnie zaplanowała usterkę. Naprawdę, kibice czasem najpierw zaśpiewają, a potem pomyślą.

Skautów pełne trybuny

Pisałem o tym w zapowiedzi meczu Polonii z Górnikiem. Na sobotnim spotkaniu spodziewano się całej rzeszy skautów z zagranicznych klubów. Mi samemu sprawiało ogromną frajdę wypatrywanie ich. Nie prowadziłem z mojego dochodzenia skrzętnych notatek, ale zauważyłem, że najwięcej było wysłanników z Włoch i Niemiec – nie zaryzykuję, których było więcej, wydaje mi się jednak, że nasi zachodni sąsiedzi przeważali. Skauci z Niemiec byli zresztą w bardzo dobrych nastrojach, pomimo mrozu i przekładania spotkania. A zatem ktoś im się chyba spodobał, czyż nie?

Kto w Polonii strzela karne?

Nie wiadomo. Po raz kolejny dane nam było zobaczyć, że Poloniści nie są w tej kwestii zgodni. Kiedy sędzia Stefański podyktował w 65. minucie karnego dla Czarnych Koszul w drużynie z Warszawy nie było spokoju. Większość dziennikarzy sądziła, że do jedenastki podejdzie Dwaliszwili, który jednakże w ostatnim meczu u siebie z Koroną karnego nie strzelił. Poloniści posprzeczali się między sobą i ostatecznie do piłki podszedł Teodorczyk i... klops. Kiepskie uderzenie młodego piłkarza wyłapał bez problemów Skorupski. Przeżyłem tutaj deja vu z meczu Polonii z Koroną. Wtedy podobnie rzutu karnego nie wykorzystał Dwaliszwili. Chwilę później Piotr Stokowiec zdjął go z boiska. Tym razem nie było inaczej. Teodorczyk siedem minut pobiegał jeszcze po murawie i został zmieniony przez Gołębiewskiego. Z wykonywaniem jedenastek mają piłkarze Stokowca wyraźny problem – zarówno z właściwym egzekwowaniem fragmentu gry, jak i z wyborem strzelca. Piotr Stokowiec jednak na konferencji przedmeczowej twierdził stanowczo, że piłkarze mają to ustalone i, że żadnego konfliktu w tej sprawie nie ma. Coś jednak jest na rzeczy.

Po meczu dziennikarze czekali na wywiady z piłkarzami obydwu zespołów. Pierwszy z szatni wyszedł Teodorczyk. Reporterzy już chcieli prosić go „na słówko”, ale napastnik nawet nie obejrzał się przez ramię. Wystrzelił z budynku klubowego jak z procy. W jego przypadku – miał podstawy. Nie wykorzystał dogodnej sytuacji na zapewnienie swojemu zespołowi trzech punktów. A przecież tak wielu na niego liczyło, szczególnie po fantastycznym występie przeciwko Koronie, powołaniu do reprezentacji...

Rozmowny nie był również Paweł Wszołek. Reprezentant Polski podziękował dziennikarzom za wywiady. Podpisał się tylko dzieciakom na kartkach i zdjęciach, po czym zniknął. Po jego twarzy widać było, że humor mu raczej nie dopisuje. Mężczyzna stojący obok mnie skwitował to jednyn zdaniem: „Oj sodóweczka komuś odbija.”. Z ludzi związanych z wykonywaniem rzutu karnego głos zabrał jedynie Dwaliszwili. Gruzin jednak zdawkowo tłumaczył całą sytuację, bagatelizował ją. Sam trochę się zaplątał (mówił po angielsku i w pewnym momencie zaczęło mu się trochę mylić). W ogóle piłkarze Polonii długo siedzieli w szatni zanim wyszli na zewnątrz. Co sobie tak długo tłumaczyli?

Tak jak spodziewałem się przed meczem, okazał się on ciekawy. Mieliśmy awarię, tarcia u gospodarzy, małomównych piłkarzy (również Prejuce Nakoulma nie chciał udzielać wywiadów, a Arkadiusz Milik był chyba ostatnim zawodnikiem, który wyszedł wreszcie z szatni). Warto też wspomnieć o miłym i ładnym obrazku z sobotniego meczu. Chodzi o atmosferę na trybunach. Na Kamiennej pojawiła się wielka sektorówka z nazwą klubu. Zabrzańska Torcida przywiozła ze sobą kolorowe flagi i masę banerów. Również trybuny zlokalizowane po przeciwnej stronie sektorów ultras miały ze sobą flagi w barwach klubowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24